sobota, 29 września 2012

Jasienica, 29 września 2012, poland Bike

...  czyli to chyba już koniec sezonu.




Jasienica, mała miejscowość pod Ostrowią Mazowiecką
 PolandBike więc na zawody jadę sam. Wstałem o godzinie 7. Oprócz standardowych rzeczy musiałem ponownie wymieniłem siodełko w rowerze. Padłem ofiarą reklamy FIZYKSa i obniżce cen w jednym ze sklepów rowerowych. Kupiłem siodełko, które miało idealnie pasować do mnie i mojej pozycji na rowerze. Założyłem je na wyścig w Rawie Mazowieckiej. Całkowita porażka, od tego wyścigu zacząłem doceniać jakość siodełka mojego Speca. Dupa mnie boli do dzisiaj. Założyłem 2 pary majtek rowerowych by było lżej na zawodach.
Wydawało mi się, że miałem wystarczającą ilość czasu by wszystko zapakować a okazało się, że zapomniałem o pulsomierza. Mała strata ale w Jasienicy przykro było.

Zakończyłem pierwszy etap, przygotowałem rower do startu

Na miejsce dojechałem półtorej godziny przed startem i to jest właściwa ilość czasu na przygotowanie do startu gdy jestem sam i nie muszę się rejestrować. Przez pierwsze 30 minut przygotowywałem rower do startu. Pogoda była piękna tylko wiał mocny wiatr, który dał mi trochę w skórę podczas wyścigu. Start punktualnie o godzinie 12. Byłem już dobrze rozgrzany gdy ruszyłem. Od razu na starcie kraksa, którą spowodował źle ustawiony start a dokładnie lejek przed elektronicznym pomiarem czasu. Ktoś klął, ktoś schodził na bok, mnie udało się szczęśliwie przekroczyć linie startu bez strat. Na początek kilka kilometrów asfaltu. Nie lubię tego, ledwo co utrzymałem się ogona peletonu mojego sektora, zaledwie kilka osób było za mną. Jechało mi się ciężko, może nie tak ciężko jak w Płocku ale trochę podobnie tylko tym razem mijało mnie znacznie mniej osób. Prawie za każdym razem udawało mi się doczepiać do mijających mnie pociągów (3 lub 4) i przejechać z nim kilka kilometrów. Niestety słabłem. Długo też jechałem sam chociaż nie była to samotność zupełna bo zawsze sylwetka jakiegoś zawodnik migała mi z przodu. W końcówce wyprzedziłem 3 słabnących zawodników, z normalnymi dzisiaj niestety nie mogłem powalczyć. Trasa taka sobie nic szczególnego. Pojechałem kiepsko, 37 minut straty do zwycięzcy, 122 miejsce na 144 zawodników. Stać mnie na więcej jutro pokaże to w Łasku.

Na trasie

Po dojechaniu do mety dowiedziałem się od Filipa, że Bogusia jedzie do szpitala (miała wizytę u neurologa ), przeszedł mnie dreszcz, spakowałem się szybko i natychmiast wróciłem do Warszawy. Po drodze okazało się, że z Bogusią wszystko jest OK i to jest najważniejsze.

+ pogoda
- lejek na starcie
- moje samopoczucie
- trasa po prostu mi się nie podobała

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz