sobota, 8 września 2012

Kozienice, 8 wrzesień 2012, Legia MTB

... czyli fajność trasy bardziej zależy od twojego samopoczucia niż jej wyglądu.

Wcześniej już zaplanowałem, że w ten weekend przejadę dwa maratony: Legię w sobotę i Mazovię w Niedzielę. Postanowiłem, że Legię potraktuję jako rozgrzewkę przed niedzielnym Ciechanowem. Oczywiście na Legię pojechałem sam, jutro natomiast wszyscy wybieramy się na Mazovię. Rano jak zawsze było ciężko ale o 8:36 byłem już w samochodzie. Trasa do Kozienic jest szeroka i przyjemna więc o godzinie 10 byłem na miejscu. Rejestracja i przygotowanie do maratonu zajęło mi 40 minut więc na rozgrzewkę pozostało niespełna kwadrans. Pogoda fantastyczna, słonecznie i temperatura chyba lekko poniżej 20 stopni. Czułem się świetnie. Zgłoszony byłem na MEGA, pasowało mi to nawet bo dzisiaj MEGA miała tylko 33km. W sam raz na rozgrzewkę przed jutrzejszą MAZOVIĄ. Jak zawsze na LEGII, liczba uczestników była łatwo policzalna, na dystansie MEGA wystartowało to około 25 kolaży.
Ja jak zawsze startowałem z ostatniego szeregu. Początek był zdecydowanie mój. Na pierwszych trzech kilometrach wyprzedziłem około 10 zawodników. Niestety jednocześnie straciłem kontakt z resztą. Na 4km miałem jeszcze szansę podgonić czołówkę ale niestety nie byłem w stanie utrzymać się na kole starszego zawodnika z Płońska, chociaż mnie zapraszał, wcześniej jechał trochę na moim kole. Potem dwójkami wyprzedzali "mnie" maluchy, które wystartowały 3min za mną. Za drugą dwójką nawet lekko się podciągnełem ale w końcu straciłem i ich z pola widzenia. Całe szczęście, że na horyzoncie pojawiła się 2 innych zawodników. Szybko ich doszedłem, jednego wyprzedziłem a za drugim jechałem około 3km. Niestety po trzech kilometrach chłopak nie wytrzymał i musiałem go wyprzedzić. I tak skończyło się pierwsze okrążenie. Drugie okrążenie zaczęło się też nie najgorzej. Na pierwszym piasku dogoniłem zawodnika z Płońska. Nie tylko dogoniłem ale nawet wyprzedziłem. Zapewne bym nawet  o nim szybko zapomniał ale gdy w pewnym momencie zgubiłem trasę zawodnik z Płońska mnie dogonił i przez kilka kilometrów jechaliśmy razem. Najpierw ja ciągnełem jego potem trochę on mnie. Niestety jak zaczął się lekki podjazd w trawie zgubiłem go ostatecznie. Dalej do mety jechałem sam, no niezupełnie na 25km dopadł mnie okropny skurcz lewej łydki i towarzyszył mi kilkaset metrów, całe szczęście wytrzymałem i nie musiałem się zatrzymywać. Potem minąłem jeszcze tylko kilku zawodników dystansu mini. Trasa była fajna pewnie dlatego, ze jechało mi się lekko a na mecie prawie nie byłem zmęczony. Na metę dojechałem po godzinie i 18 minutach. Niezła średnia. Zająłem 15-16 miejsce w generalce i 4 miejsce w swojej kategorii. Super, że nie byłem w trójce bo mogłem od razu pojechać na mecz Oskara.
Cały mój przejazd nagrałem, niestety kamera była trochę nierówno ustawiona i efekt nagrania nie jest tak fantastyczny jak być powinien.

+ pogoda i samopoczucie
-  mięso od makaronu, wyglądało jak rzadkie gówno w cieście i trochę tak smakowało

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz