piątek, 18 listopada 2016

Kaczawska Wyrpa ........................................

................ czyli wspomnienia spisane w samolocie.

Kaczawska Wyrpa
19 listopada 2016


Długo już nie piałem swojego bloga co wcale nie znaczy, że nie męczyłem w tym czasie mojego roweru. Pomimo ciężkiej pogody, dużej liczby świąt zaliczyłem w listopadzie trzy rajdy: SZAGĘ, AZYMUNT ORIENT i KACZAWSKĄ WYRPĘ. Wszystkie rajdy przejechałem sam. Żadnego nie udało mi się zaliczyć w całości chociaż na WYRPIE byłem tego celu blisko a na AZYMUCIE zabrakło mi po prostu ambicji.

KACZAWSKA WYRPA, 19 listopad 2016

Początkowo nie planowałem w nim wystartować. Co prawda rok wcześniej wzięłam w nim udział ale za mile go nie wspominam- wycofałem się po pierwszej pętli i zająłem ostatnie miejsce. Tym razem po długim namyśle podjąłem decyzję o starcie na krótszym dystansie, dwa dni przed rajdem. Miało być ciepło i niewielkie opady. Rzeczywiście jak na listopad zimno nie było ale padało cały dzień. Chyba nigdy tak nie zmokłem. 

Ale od początku. Bazą rajdu była ponownie szkoła w S. Fajna poniemiecka miejscowość z dużą salą gimnastyczną. Niestety pomimo nowych dróg dojazd do bazy rajdu to ponad 4 godziny z prędkością na granicy przepisów, oczywiście bez przerwy. Wyjechałem z domu o 19.oo a na miejscu byłem lekko po godzinie 23.oo. Zdążyłem się jeszcze zarejestrować. Zaparkowałem przy szkole- doświadczenie. Miałem dobre miejsce do spania, rewelacyjny materac- tylko trzeba go trochę dmuchać, więc spało mi się fantastycznie. Obudziłem się po godzinie 7.oo. Uczestnicy najdłuższego dystansu byli już na trasie. Ja miałem dużo pracy. Musiałem doczyścić rower, nasmarować łańcuch i standardowe prace. Wszystko udało mi się zrobić przed odprawą. Na odprawę stawiło się 6 uczestników, resztę zapisanych już przed startem pokonała pogoda. Czyli nieźle już na starcie byłem w połowie stawki. Bardzo fajne były zasady rajdu. PK podzielone były na trzy grupy A, B i C. Grupa A reprezentowana była przez 8 punktów a grupa C przez 16. Należało zaliczyć cztery punkty z grupy A i B oraz 8 z grupy C. Do dyspozycji na starcie otrzymaliśmy aż dziewięć map: jedną w skali 1:80000 która obejmowała nawet trochę więcej niż cały obszar rajdu oczywiście z wszystkimi PK, cztery właściwe mapy w skali 1:40000 oraz cztery kartki z rozjaśnieniami poszczególnych PK w skali 1:10000. Co ciekawe, każdy PK był opisany za pomocą standardowych znaków orientingu, niestety jak się okazało nie za bardzo je pamiętałem. Moim zdaniem kluczem do ułożenia optymalnej trasy były punkty z grupy C. Były one równomiernie rozmieszczone na okręgu wokół bazy rajdu. Punkty z grupy A i B były zlokalizowane na dojazdach do punktów grupy C. Wybrałem wariant południowy bo tam jeszcze nie jeździłem i wydawał mi się prostszym.

Z bazy rajdu skierowałem się na wschód w kierunku PK C4. Po drodze zaliczyłem dwa z grupy A i dwa z grupy B. Przy czwartym PK miałem już ułożoną całą trasę. Wierzyłem, że zaliczę wszystko tym bardziej że po C4 bez problemu zaliczyłem C3, C2, C1 i C16. Jechało mi się dobrze pomimo, że padało cały czas, buty z goratexu stworzyły dwa baseny a na sobie miałem kurtkę średnio deszczową, tej właściwej zielonej zapomniałem zabrać. Chciałem jak najwięcej zaliczyć przy świetle dziennym. Udało mi się to jeszcze zrobić z punktami C15 i C14. Punkt C13 musiałem szukać już w kompletnej ciemności. Nie było to łatwe, najpierw błotnista droga potem leśna właściwie ścieżka która nagle się kończyła. Muszę przyznać, że przez moment byłem lekko spanikowany. Wyciągnęłam nawet lupę, okazało się, że ona niewiele pomogła bo światełko w niej zamontowane nie zadziałało. Pomogły mi okulary. Jeszcze raz odmirzyłem odległości, cofnąłem się i na skarpie znalazłem ostatni PK z grupy C. Była godzina 17.oo. Pozostały mi trzy godziny i do odszukania 4 PK. Było to realne ale nie było już takie proste. Najpierw musiałem wydostać z dziczy  okalającej C13, potem znaleść dwa punkty z grupy B. To też mi się udało o 18.35 brakowało mijuż tylko dwóch PK z grupy A i dotarcia do mety. Wszystko miałem po drodze, do bazy było zaledwie kilka kilometrów, czasu miałem dużo ale mimo to dałem dupy. Dlaczego?? Może byłem zmęczony, może dobił mnie non stop siąpiący deszcz. W każdym razie wymiękłem na A7. Punkt wydawał się prosty, był zlokalizowany zaledwie 100m od asfaltowej drogi. Niestety źle czytałem mapę szczegółową a nieznajomość piktogramów doprowadziło do katastrofy. Dodatkowo grupy pieszych przechodziły obok szukanego prze ze mnie punktu obojętnie. Ja walczyłem, ja szukałem ale zapewne kilka metrów od miejsca gdzie zlokalizowany był PK. Nie powiem, że się załamałem ale po porażce poszukiwań zdecydowałem się pojechać prosto do bazy. Na mecie byłem 29 minuty po godzinie 19. Byłem kompletnie mokry. Oczywiście nie miałem ręcznika. Przebrałem się przy samochodzie, zjadłem całkiem niezłą pastę i ruszyłem samochodem do domu. Jechało mi się całkiem dobrze. W domu byłem trochę po godzinie 12.oo.

Bardzo rozczarowały mnie wyniki, wygrali goście którzy przyjechali 3 minuty po mnie a zaliczyli zaledwie 1PK więcej ode mnie. Ja byłem trzeci. Bardzo żałuję przegrania tego co tak właściwie było wygrane.


Samolot z Madrytu, 24 listopad 2016.