niedziela, 9 września 2012

Ciechanów, 9 wrzesień 2012, Mazovia 13

... czyli a miało być tak wspaniale.

Po ostatnim maratonowym blamażu w Płocku postanowiłem znacznie bardziej przyłożyć się do kolejnego startu tym bardziej, że byłem przekonany, że profil trasy powinna mi odpowiadać. No i nawet pasowała, ale od początku.
Dzień wcześniej miałem lekki trening (Legia mega 33km). Trening wyszedł mi nawet nie najgorzej. Postanowiłem także wcześniej niż zwykle przyjechać na miejsce startu ale to trochę nie za bardzo mi wyszło. Miałem wstać o godzinie 6 a obudziłem się o 6:40. Mieliśmy wyjechać z domu o godzinie 7:00 a wyruszyliśmy o 7:50. Całe szczęście, że do Ciechanowa nie jest daleko. Na miejsce startu czyli do Ciechanowa przyjechaliśmy lekko po godzinie  9. Piszę "przyjechaliśmy" bo jak zawsze na MAZOVII była ze mną cała rodzina. Wszystkie moje dzieci walczą cały czas o 6 pozycję w klasyfikacji generalnej.
Przed startem Martynka nawet powiedziała, że tak samo jak w Węgrowie będzie dzisiaj walczyć o pierwsze miejsce i tym razem nie da się już wyprzedzić tuż przed linią mety. Trudno jej było wytłumaczyć, że dzisiaj walka o pierwsze miejsce może być bardzo ciężka bo to jest MAZOVIA a liczba startujących dzieci będzie dużo większa niż w Wegrowie. Na starcie Martynka ustawiła się w pierwszym rzędzie i jak obiecała ruszyła bardzo ostro. Niestety dzisiaj miała dużego pecha bo dystans hobby miał w Ciechanowie aż 13km. W połowie dystansu Martynka osłabła ale dzielnie dojechała do mety. Na mecie Martynka była 14 ale to i tak piękny rezultat, startuje z dziećmi o 2 lata od niej starszymi i chyba na najmniejszym rowerze.  W generalce Marta utrzymała 6 pozycję.
Ale powróćmy do mnie. Dzisiaj miałem czas by się spokojnie przygotować, przeprowadzić lekką rozgrzewkę i spokojnie stanąć na końcu mojego 7 sektora. Pogoda rowerowa wspaniała, temperatura koło 20stopni i fajne słoneczko. Dało się zauważyć, że frekwencja też dopisała. Moim celem było w końcu przekroczenie 300pkt i awans do 6 sektora.
Start przy zamku. Na początku kilka kilometrów asfaltu, które niestety nie rozciągneły zbytnio peletonu więc jak tylko zaczął się pierwsze trudniejsze kilometry (piach i górki) trasa zaczeła się korkować. Ale ja lubię tłok i wydaje mi się, że potrafię się w takich warunkach zachować. Chyba nigdy w życiu nie wyprzedziłem tylu zawodników. Mijałem z lewej, mijałem z prawej i mijałem po środku. Do 35km było super . Przed 35km dogoniłem znaną mi zawodniczkę z 5 sektora, niebieski strój rude włosy, pamiętam ją z PB z Tłuszcza. Wiedziałem, że Ona jak warunki nie są ciężkie to jeździ w bardzo fajnym tempie. Jechałem za nią kilka kilometrów. Odpocząłem. Kiedy ją wyprzedziłem poczułem, ze coś nie tak jest z moim tulnym kołem. Na 37 km zorientowałem się, że prawie nie mam w nim powietrza. Na początek mimo braku powietrza próbowałem jechać, nie dało się, byłem wyprzedzany przez coraz większą liczbę zawodników. Na 38km zatrzymałem się i dopompowałem powietrza ale to pomogło tylko na kolejne 2km. Na 42km zmuszony byłem się zatrzymać i wymienić dętkę. Zdopingowałem mnie do tego zawodnik, który mijając mnie rzucił "szkoda koła". Niestety nie robię tego za szybko poza tym byłem bardzo zmęczony. Napompowałem powietrze i ruszyłem. Sądzę, że całe problemy z brakiem powietrza kosztowała mnie około 20 minut. Szkoda ale trudno tak się czasami zdarza. Plus jest taki, że w Rawie znowu wystartuję z sektora 7 więc początek powinien być tak samo fajny.
Na mecie czekało mnie jeszcze jedno rozczarowanie. Jak pisałem wcześniej od 2 startów zacząłem nagrywać swoje wyścigi na kamerze GOPRO. Specjalnie dokupiłem dodatkową baterię by móc nagrywać pełen wyścig. Już na mecie się zdziwiłem, kamera była wyłączona. Zacząłem się domyślać, że coś nie jest tak z bateriami. Miałem nadzieję, że prądu zabrakło tylko na końcówkę a prawie cały wyścig będę mógł sobie zobaczyć w telewizji. Wielkie rozczarowanie przeżyłem w domu. Nagrało mi się jedynie 45 minut. 45 wspaniałych minut. Wielka szkoda, że tylko tyle. Wszystko chyba przez to, że źle naładowałem baterie przed startem. Nad tym wszystkim będę musiał popracować przed następnymi zawodami.
Chłopcy pojechali nieźle. Obaj zajeli 6 miejsca w swoich kategoriach. Ja dodatkowo za 12 start dostałem okulary a Filip za 8 bandamę. Za kupony kupiliśmy chłopakom fajne majtki z szelkami.
W sumie fajna niedziela. Niewątpliwie była by dużo fajniejsza gdyby nie dziura w kole i brak nagrania większości wyścigu.


+ super pogoda
+ super samopoczucie- moje do 35km
+ super mijanie przez pierwsze 35km
- pech z kołem
- moje niedbalstwo przed startem a potem kłopoty z kamerą (brak nagrania)
- tempo wymiany opony

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz