sobota, 20 lipca 2019

Szaga .................................

.......................... czyli kolejny start w moim "urodzinowym" rajdzie.

Most kolejowy w Stobnicy, fot.org
Jest to mój jeden z bardziej ulubionych rajdów. Nazywam go urodzinowym bo tradycyjne odbywa się w połowie lipca a czasami wypada nawet dokładnie w dzień moich urodzin.

 W tym roku zawody odbyły się kilka dni po moich urodzinach. Bazą zawodów była szkoła podstawowa w Chludowie, miejscowości położnej około 60km na północ od Poznania.
Do bazy przyjechałem kilka minut po godzinie 22 w piątek. Na tyle wcześnie przyjechałem, że udało mi się jeszcze wcisnąć samochód na dziedzińcu szkoły w której mieściła się baza rajdu.
Zaraz po przyjeździe zarejestrowałem  się i rozpocząłem przygotowania do startu.
Pogoda była super, wieczór był ciepły i suchy. Bardzo lubię takie wieczory, przypomina mi to wakacje we Włoszech z przed kilku lat.
Jak zwykle w tej imprezie start był dokładnie o północy. Mapy rozdane zostały kilka minut przed startem. Nawigacja nie była skomplikowana za wyjątkiem startu należało zaliczyć najpierw PK po jednej stronie Warty a potem kolejne po drugiej.
Ja zacząłem jazdę na północ po lewej stronie Warty. Na początku jechałem sam, co chwila na kolejnych PK spotykając kolejnych zawodników. Pomimo ciemności nie miałem większych problemów ze znajdowaniem kolejnych PK.
Na jednym z PK nad Wartą spotkałem gościa, z którym najpierw nieoficjalnie a potem oficjalnie stworzyliśmy parę i jechaliśmy razem do mety. Do dziś nie wiem nawet jak ma na imię, a że cały czas był w kasku to i poznać go bez kasku było mi trudno. W każdym razie większość trasy przejechaliśmy razem.
Co ciekawe na jednym z PK gość powiedział, że już się spotkaliśmy, był projektantem przy budowie sklepu Agaty na Targówku. Ja pomimo przypomnienia nie za bardzo go pamiętałem.
Niezapomnianym przeżyciem na tym rajdzie było przejście mostu kolejowego na Warcie w miejscowości Stobnica. Most został zbudowany przez Niemców w roku 1909 a zamknięty dla ruchu kolejowego w roku 2000. Tory do mostu zostały rozebrane a most obecnie jest zamknięty. Pomimo oznaczenia ludzie przechodzą mostem na drugą stronę. Całe szczęście, że przechodziliśmy nim koło godziny czwartej kiedy na panowała jeszcze kompletna noc. Most jest bardzo wysoki i całkiem długi. Na środku ułożone są dwa rzędy desek lub płyty betonowe niewielkiej szerokości wyznaczające ciąg komunikacyjny. Ledwo na nim mieści się człowiek a rower musiałem ciągnąć po krawędzi. Żeby było ciekawiej to jak się stawało na końcu deski bądź na końcu płyty betonowej to drugi koniec unosił się do góry. Na końcówce ostatnie 20m było jeszcze gorzej. Skończyły się płyty betonowe, zabrakło desek a pozostała jedynie konstrukcja stalowa po której do dzisiaj nie wiem jak przeszedłem z rowerem. Na dole rzeki już co prawda nie było ale przyczółki były bardzo wysokie. Most jest naprawdę imponujący. Polecam wszystkim obejrzenie filmu o nim.
Trasa rowerowa po torach, fot. org.
Za mostem na torach kolejowych została zbudowana wspaniała trasa rowerowa. Niestety było jeszcze stosunkowo ciemno więc za dużo nie widziałem ale warto by było kiedyś tam wrócić. Polecam. Jechaliśmy przez nią bardzo szybko. Średnia na pewno grubo powyżej 25km/h.
Dalej za dużo już dzisiaj nie pamiętam. Jechaliśmy we dwóch. Koło Obornik wybraliśmy dobry wariant bo właśnie wtedy wyprzedziliśmy wielu zawodników.
Jak ponownie przejechaliśmy na lewą stronę Warty miałem wrażenie, że cały czas jedziemy pod górę. Dodatkowo robiło się coraz cieplej bo słońce wolno pięło się do góry. W dzień miało być docelowo powyżej 35 stopni Celsjusza. O ile w pierwszej części naszej wspólnej jazdy to ja dyktowałem warunki to po drugim przekroczeniu Warty ledwo co nadążałem za Wojtkiem. Nie wytrzymałem gdy w pełnym słońcu podjechałem pod stosunkowo ciężką górkę by znaleźć punkt w krzakach na zakręcie. Nie wiem czy celowo czy całkiem przypadkiem Wojtek szukał tego PK przez dobre 10 minut, ja siedziałem i bardzo ciężko oddychałem. Już tutaj tłumaczyłem mojemu partnerowi by pojechał bo ja muszę odpocząć. Za pierwszym razem nie nie posłuchał, z górki zjechaliśmy razem. Razem zaliczyliśmy także kolejny PK. Ale na tym PK wymusiłem rozstanie. Sam usiadłem sobie by trochę odpocząć. Niewiele ten odpoczynek pomógł. Było strasznie gorąco. Na dłuższą chwilę zatrzymałem się by obfotografować umierające drzewa nad jeziorkiem. Potem trochę prowadząc rower, trochę jadąc dotarłem do pomnika. Tutaj chciałem poleżeć ale nie dało rady bo co chwila jacyś uczestnicy rajdu kręcili się koło mnie.
Potem przyszło najgorsze. W pełnym słońcu musiałem przeprowadzić rower przez 2-3 kilometrowy odcinek drogi czołgowej. Oprócz osłabnięcia bałem się bardzo, e jakiś patrol wojskowy powie, że muszę się wrócić. Tak się nie stało, szczęśliwie dotarłem do asfaltu.
Po Saharze zagłębiłem się w las i zacząłem szukać trzeciego od końca PK. Dużo błądziłem. Musiałem wyjść z lasu i raz jeszcze się domierzyć. Ale jakoś ten PK zdobyłem. Po tym zostały mi dwa ostatnie PK blisko mety. Ledwo bo ledwo ale jakoś do nich dotarłem. Po drodze organizator zrobił mi fajne zdjęcie. Nawet udało mi się je znaleźć i umieściłem po prawej.
Koło południa dotarłem do mety. Zjadłem coś na zewnątrz, poszedłem do sali gimnastycznej i się przespałem. Jeszcze tego samego dnia wróciłem do domu.


Ostatnie metry przed metą, nie wiem jak jadę, fot.org.

Był to mój pierwszy rajd w tym roku, na którym zaliczyłem wszystkie PK. Gdybym nie osłab to bym nawet bardzo dobre miejsce zajął. Niestety wylądowałem na pozycji 17 na 20 sklasyfikowanych zawodników.


Obywatelska, 9 września 2019