niedziela, 23 września 2012

Rawa Mazowiecka, 23 września 2012, Mazovia

... czyli fajnie chociaż nie rewelacyjnie.


Tak naprawdę to jestem już po wyścigu, zaraz wracamy
W zasadzie nie poczyniłem żadnych przygotowań do tego maratonu za wyjątkiem: kupienia nowego kasku (GIRO ATHLON, 240PLN), zamontowania nowego siodełka i przetestowania nowych rękawiczek. Sam się nie spodziewałem, że zmian będzie aż tak dużo, ale zacznijmy od początku.
Rawa Mazowiecka leży stosunkowo blisko od Warszawy, 60 minut w samochodzie i pomimo przebudowy katowickiej nie uległo to zmianie. Pobudka to ciężka chwila dla wszystkich. Dzisiaj wstaliśmy po godzinie 7. Wbrew pozorom nie było za dużo problemów. Zjadłem jajecznicę na boczku, którą zrobiła żona, spakowałem resztę swoich i nie tylko swoich zabawek, wyciągnąłem 4 rowery z komórki, zamontowałem je na samochód i 0 8:30 ruszyliśmy wszyscy w trasę. Bogusia dodatkowo zabrała książkę do nauki chemii. Pytacie po co? Bogusia dzielnie uczyła Filipa chemii kiedy jechaliśmy do i jak wracaliśmy z Rawy. Ciekawe czy zrealizuje swój plan i wbrew Filipowi nauczy go chemii, przedmiotu, który jest tak mało logiczny a nie jest to tylko moja opinia. Pożyjemy zobaczymy. Czyli w samochodzie jechało chemią, nawet ja  przypomniałem sobie tablice Mendeljewa, poznałem właściwości fizyczne i chemiczne materiałów, może ta chemia nie jest taka nudna. W RM byliśmy o godzinie 9:30. Wydaje się, że dużo czasu ale nie dla nas. Bogusię bolała głowa a żeby było weselej to Filip z Martyną zaczęli zachowywać się fatalnie i dopiero moje kary rozładowały atmosferę. W sumie przygotowania do startu przebiegały delikatnie pisząc w nerwowej atmosferze. 30 minut przed godziną 11 rozpocząłem rozgrzewkę. Po ostatniej Mazovii dzisiaj nie miałem żadnych planów dopiero gdy wszedłem do sektora stwierdziłem, że trzeba go zmienić i to było moim jedynym celem.
W końcu na mecie
3 minuty przed startem włączyłem kamerę HERO 2 i bardzo się zdziwiłem, że źle załadowałem baterie bo były tylko 2 z trzech kresek na akranie, czułem, że znowu filmu do końca trasy nie starczy ale nie jestem filmowcem tylko kolażem.
Zawsze jestem strasznie zmęczony gdy dojadę
Nie byłem w najlepszej dyspozycji, nawet startując z sektora 7 po 15 minutach poczułem zmęczenie. Stosunkowo ciężko dzisiaj mijało mi się kolejnych zawodników na pocieszenie muszę powiedzieć, że mnie też nie za wielu kolaży wyprzedziło. Trasa w sumie była całkiem fajna, górek to było nawet więcej niż się spodziewałem. Sam nie za bardzo wykazywałem się inicjatywą, raczej czepiałem się kolejnych zawodników czasami samotnie goniłem kolejne grupy. Dobrze pamiętam tylko jeden moment. Przez dłuższy czas jechałem za dwójką zawodników. Na asfalcie dołączyliśmy do większej grupy. Nikt nie kwapił się do jej prowadzenia więc grupa powoli się powiększyła. Ja jechałem na końcu grupy ale tuż przed skrętem na drogę polną przesunąłem się do czuba. Ta droga polana okazała się chyba największym podjazdem na trasie. Wykorzystałem to, wyszedłem na prowadzenie i zostawiłem pozostałych zawodników z tyłu, nie wiem dlaczego nikt za mną nie pojechał. Od tego momentu jechałem sam, powoli przesuwałem się do przodu mijałem kolejne grupy i pojedynczych kolaży. Mnie wyprzedziło tylko dwóch zawodników. Ja z kolei awansowałem o kilkanaście pozycji. Zostawiłem sobie nawet  trochę siły na samotny finisz. W sumie 257 miejsce na 380 startujących, nie jest to rewelacja ale niewątpliwie progress. Swój plan minimum wykonałem  z nawiązką, awansowałem do 5 sektora.
Filip pojechał rewelacyjnie, był co prawda 4 ale stracił tylko 8 sekund do zwycięzcy, zdobył prawie 500pkt do klasyfikacji rodzinnej. Najprawdopodobniej utrzymamy się w pierwszej dziesiątce, walczymy o 9 miejsce w klasyfikacji rodzinnej.
Martyna na nowym rowerze (Franka) zawiodła. Może nie była najlepiej prowadzona przez Bogusię bo w czasie tak krótkiego wyścigu moje kobiety zdążyły pokłócić się dwa razy a Martyna nawet zastanawiała się czy dalej jechać.
Moi zwycięzcy, od lewej Oskar, Martyna i Filip
Oskar zajął 11 miejsce i w klasyfikacji generalnej spadł na pozycję 7.
Było zimno ale słonecznie.

+ awans do sektora 5 (ja)
+ 1336pkt w klasyfikacji rodzinnej, najwięcej w historii
+ test nowego kasku

- pomieszane pomarańcze, w większości nie za smaczne
- atmosfera tuż przed startem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz