sobota, 1 sierpnia 2020

IT Orient ..............

jeden z trudniejszych PK do podbicie

 ...................  czyli mój drugi udany rajd w tym roku.

IT ORIENT 5/2020
Dzierżązna k. Strykowa
1 sierpnia 2020

Jak na razie to po okresie publicznej kwarantanny rajdy organizowane są głównie w okolicach Łodzi. Wszystkie inne w zasadzie zostały odwołane. Wyjątek stanowi SZAGO.

Rajdy w okolicach Łodzi maja jedną niezaprzeczaną zaletę ( albo wadę ) zajmują min tylko jeden dzień, wstaje rano a po 20oo na ogół jestem już w domu.

Tak samo było z rajdem IT Oreint. Tym razem w związku z wurusem nie było stałej godziny startu. Zawodnicy startowali co 14 minut i jedym ograniczeniem była godzina 20oo kiedy to rajd się kończył i wszyscy powinni być w bazie. Z tegoż powodu a także z faktu, że do bazy rajdu miałem zaledwie jedną godzinę jazdy samochodem w sobotę rano nie musiałem wcześniej wstawać. Przygotowałem się w piątek wieczorem dlatego też w sobote nie musiałem za wcześnie wstawać. Z domu wyjechałem po godzinie 8.3o. Coś mi się popieprzyło na google map. Jakimś dziwnym zbiegim okoliczności nie miałem na GPSie zaznaczonej bazy rajdu dlatego też jej znalezienie było moim pierwszym PK. Trochę błądziłem bo w Strykowie za wcześnie skręciłem w lewo ale po jednej cofce wjechałem na właściwą drogę i dalej poszło bez problemu. Lokalizacja bazy była bardzo ciekawa, wiele atrakcji wokół starego dworku. Bez problemu się zapisałem, przygotowałem rower i ruszyłem na linię startu. W zasadzie nie czekałem, załapałem się na start na godzinę 10.15. Dostałem dwie mapy, jedna w kompasu w skali 1:50 000 i mapę odcinka specjalnego. Jak zawsze długo sie nie zastanawiałem. Jako jeden z pierwszych ruszyłem do z góry upatrzonego PK. Ale jak często mi się zdarza, zaczeło się kiepsko. Już na początku kluczyłem. Zawsze mam problemy na początku. Tym razem objechałem cały teren dwóru zanim znalazłem właściwą bramę wyjazdową. Dalej poszło juz gładko. 

Pierwszy PK znalazłem trochę przy pomocy piechurów, to oni wskazali mi końcówkę, mnie wydawało się, że muszę skręcić do strumyka troszeczke wczesniej. Potem zrobiłem jeden z wiekszych "błędów" tego rajdu, zamiast cofnąć się i prostą drogą pojechac na następny PK to stwierdziłem że drugi raz po łatwej łące nie będę jechac i pojadę polnymi drogami. Niestety po 100m nie dość, że pod górę to droga stała się strasznie piaszczysta, super do jazdy ale tylko dla konia i to tylko wierzchem. Droga w którą miałem skręcić okazała się jeszcze bardziej zapiaszczona. Pojechałem całkowicie na około. Dużo straciłem ale szczęśliwie za bardzo nie błądziłem. Dopiero odszukanie PK w lesie zajeło mi kilkadziesiąt sekund. Całe szczęście, że nie sam szukałem. 

Dalej poszło już łatwo. Bez problemu zaliczałem kolejne PK. Było gorąco, okolica była nadzwyczaj ciekawa. Drogami asfaltowymi przemieszczałem się w kolejne na ogół zalesione ciekawe miejsca w których skryte były kolejne PK. Trochę zbłądziłem przy "ogrodzeniu cmentarza ewangielickiego. Na mapie wydawało się, że dojazd od strony drogi asfaltowej jest raczej niemozliwy. Pojechałem na około, cięzką piaskową drogą a potem prowadziłem rower przez las. Ogrodzenie zanlazłem ale zdecydowanie straciłem kilkanaście minut bo dojazd od strony asfaltowej szosy był stosunkowo prosty. Szczęśliwie przejechałem koło polnej dtogi która miałem jechac na północ. Droga była kompletnie nie przejezdna więc do następnego PK pojechałem asfaltami, przy okazji zmieniłem kolejność zaliczania. 

W kolejnym lesie trochę pobładziłem. Zorientowałem się dopiero jak wyjechałem z lasu. Za wcześnie skręciłem na połudznie. Zorientowałem się późno. Zrobiłem sobie w sumie 2km ekstra. Na zgubionym PK spotkałem kilku zawodników. Nie pomogli mi w ogóle bo albo jechali w innym kierunku albo jechali za szybko. Ja jechałem troche na azymut. Miałem jeden cel, mapke z odcinmkiem specjalnym na którym do zaliczenia były dwa PK. Jechałem na czuja. Nie byłem pewny gdzie jestem. Kilka razy sprawdzałem likalizację. Miałem problemy z przejsciem z jednej mapy na drugą. Przy pierwszym PK troche błądziłem, minałem go i na wydmach na piechotę zrobiłem niezłą pętelkę. Tedwo, ale PK znalazłem. Trochę spanikowałem jak wracjąc z Pk do roweru okazało sie poszedłem w całkowicie złym kierunku. Wróciłem do PK i od niego z kompasem skoerowałem się na zachód. Szukana droga była stosunkowo blisko. Dalej było prosto. Przed następnym PK spotkałem najstarszego uzytkownika. Podzieliliśmy się wiedzą o naszych ostatnio zaliczonych PK. Mam nadzieję, że przydało mu się to co mu powiedziałem.

Cały czas było gorąco. Byłem coraz bardziej zmeczony ale bez większych problemów znajdowałem kolejne PK. Tak dotarłem do bufetu. Zlokalizowany on był w fajnym miejscu. Stadnina z restauracją i hotelem. Wypiłem litr wody. Zabrałem batonik i ruszyłem w dalsza trasę. Za bardzo nie wypoczełem, jechało mi się ciężko a słońce grzało jak przez cały dzień. Pewnie właśnie przez zmęczenie miałem problemy z kolejnym PK. Coś xle odmierzyłem i musiałem się cofnąć. Ale prawdziwa tragedia rozegrała się na następnym PK. Bez większych problemów dotarłem do miejsca gdzie miał być zlokalizowany PK. Strumyk był ale na nim nie było kładki. Chodziłem w jedną i drugą stronę ale nic. Na koniec bardziej dokładnie przyjrzeć się drzewu leżącemu w poprzek strumyka. Były tam ślady wielu osób ale nie było PK. Ledwo przeszedłem na drugą stronę, byłem pewny, że tam będzie szukany PK. Niestety bardzo się ździwiłem, bo tam też nie było szukanego PK. Zrobiłem zdjecie, przejrzę je dokładnie czy nie znajde na nim PK, którego nie znalazłem na rajdzie. Rzadko mi się to zdarza, straciłem ponad 30 minut. Byłem zły, byłem zły bardzo. Miałem nadzieję, że może ktoś zwinął ten PK ale gdy to zgłosiłem na macie organizator niestety tego nie potwierdził.

Pojechałem dalej, bardzo chciałem jakoś się zrehabilitować. Chciałem bardzo zaliczyć trzy kolejne PK. Na pierwszym trochę błądziłem, zaparkowałem przy rowie i z nie wiadomych powodów poszedłem dalej, musiałem wrócić i 30m od roweru znalazłem pierwszyz trzech ostatnich PK. Pozostały ostatnie 2 PK do zaliczenia. Przy przedostatnim PK władowałem się komus na podwórko, właściciel mi wytłumaczył że nie tędy droga i wskazał własciwy kierunek. Byłem zły, myślałem nawet że gość buja ale okazało się, że powiedział prawdę i szczęśliwie dotarłem do PK. Z ostatnim juz tak łatwo nie było. Opis mówił że jest to mostek na rzeczce zlokalizpowany blisko zabudowań około 250m od głownej drogi. Wyawało się, że nie bedzie problemów ale niestety tak nie było. Pierwszym problemem było dotarcie do rzeczki, gdy z kłopotami do niej dotarłem mostku nie było tylko ogrodzone tereny prywatne. Już chciałem się poddać gdy spotkałem drugiego poszukiwacza. Razem było raźniej. Ruszyliśmy w głób terenów prywatnych. Szczęśliwie spotkaliśmy przyjaznych ludzi, którzy wskazali nam lokalizacje PK i pozwolili przez przez swoje podwórko na którym palili ognisko. Zajebiste miejsce. 

Po zaliczeniu mijego ostatniego PK skierowałem się w kierunku bazy. Nie było za daleko. Dotarłem do mety 10 minut przed zamknięciem mojego czasu. Byłem zmęczony ale zadowolony tym bardziej, że niespodziewanie dostałem posiłek, żurek z kiełbasą był super dobry. Szkoda tylko, że nie miałem większej kwoty pieniędzy bo za 25PLN można było kupic lokalny alkohol. Do domu wróciłem wcześnie bo około godziny 20.oo.

Planem minimum było zakwalifikowanie sie do klasyfikacji dystansu GIGA. Udało mi się to. Zająłem 24 miejsce na 47 sklasyfikowanych. Niestety wyprzedziły mnie 3 kobiety.

Obywatelska, 8 sierpnia 2020 

PS  Pierwszym udanym rajdem w tym roku był mój pierwszy rajd "Rajd Liczyrzepy".