sobota, 8 czerwca 2013

Otwock, 8 czerwiec 2013, Mazovia

.....   czyli o tym jak fajnie mozna się bawic w nie fajnych warunkach.

Był to mój drug start w Otwocku w tym roku. Miesiąc wcześniej odbyły się tutaj, czyli na stadionie w Otwocku zawody Polan Bike. Pamiętam z tego dwie rzeczy: maraton był wyjątkowo ciężki, na ostatnich kilometrach jechałem razem z dwoma zawodnikami z zespołu "CRAZY ....   "  bardzo szybkim tępem (finisz wygrałem).
Tym razem na zawody wybrałem się prawie z całą rodziną. Zabrakło niestety Oskara, który akurat w tym samym czasie miał mecz piłkarski. Pogoda była niepewna. Jak zawsze w Otwocku zaparkowaliśmy przy drodze w bezpośrednim sąsiedztwie stadionu. Bez większych problemów wszyscy  przygotowalismy sie do startu.
Ja razem z Filipem wystartowałem  z 5 sektora. Tym razem nawet nie próbowałem utrzymać tępa mojego syna. Od początku jechałem z tyłu sektora. Po 10 minutach od startu złapało nas normalne urwanie chmury. Ilość wody, która nagle pojawiła się na trasie była ogromna. Całe szczęście, że okolice Otwocka słynną z gruntów, które są w stanie wchłonąć ogromne ilości wody. Nie zmieniło to faktu, że ilość wody, która nagle pojawiła się w wodzie była przerażająco duża. Rowery jak statki brnęły w morzu wody przez większość maratonu.
W początkowej fazie wyścigu moja jazda była fatalna. Pomimo mojego wysiłku wyprzedali mnie zawodnicy, którzy startowali po mnie. Zatrzymywałem się przed kałużami, które powinienem pokonać. Jechałem jak dupa. Aż nagle zauważyłem wyprzedzającego mnie pana Borkowskiego. Gościa, którego pamiętam z wielu wyścigów. Startuje w kategorii M6. Oprócz pasjonata roweru jest także zapalonym płetwonurkiem. Jeszcze rok temu nie miałbym  z nim żadnych szans. Dzisiaj wystartował nawet z większego sektora niż ja. Spróbowałem pojechać za nim. Początkowo szło mi to bardzo ciężko, ale się udało. On w przeciwieństwie do mnie nie stresował się wodą, jechał przez środek. Jechałem za nim, w różnej odległości ponad 5km. Pozbyłem się wszelkich bóli i zmeczenia. Jazda naprawdę zaczęła sprawiać mi wielką przyjemność. Dziękuje panie Borowski. Na około 20km mój mistrz trochę źle wybrał tor jazdy i musiał się zatrzymać. Wyprzedziłem go i pognałem juz bez niego do mety. Zadowolenie z jazdy pozostało. Nie zatrzymywałem się. Pomimo bardzo ciężkich warunków jechało mi się super. Zdecydowanie byłem zawodnikiem, który wyprzedzał a nie był wyprzedzany. Jechałem długo. Czas miałem kiepski ale pozycję nie najgorszą.
Było super. Chyba prawdziwe jest powiedzenie " im ciężej tym fajniej".
Na macie jak zawsze czekała na mnie rodzina. Martynka z izotonikiem i pomarańczami. Ździwiłem się bardzo gdy dowiedziałem się , że na całej trasie HOBBY deszczu właściwie nie było a trasa była w zasadzie sucha. Filip przeszedł taką samą gehennę jak ja ale w sumie uzyskał dobry czas i zajął dobrą pozycję. Jego jazda wyraźnie progresje, chociaż ciężko jest mu rywalizować z zawodnikami z większych i mniejszych klubów kolarskich. On w przeciwieństwie do nich rowerem jeździ tylko na wyścigach.
Mój mały skrzat pojechał super, w gronie 14 zawodniczek zajęła 4 miejsce..
W sumie bardzo fajna sobota. W niedziele jadę do Wąchocka. Zobaczymy co tam mnie czeka.

Janki, 18 lipca 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz