sobota, 15 sierpnia 2015

15 sierpień 2015, Supraśl .......

..........  czyli jak znowu siły nie miałem.

Sobotę, niedzielę i poniedziałek postanowiliśmy spędzić na rowerach, w samochodzie i na wyścigach. Dodatkowo mieliśmy zawieść Oskara na obóz do Mielna. Dużo jeżdżenia i to wcale nie na rowerze.
W sobotę musieliśmy wstać bardzo rano by zdążyć na start dzieciaków za Białymstokiem. Bardzo podoba mi się Supraśl ale ostatnio nie za bardzo on mi leży. Tym razem było standardowo. Pomimo, że już przed startem postanowiłem pokonać FITa.
Było strasznie gorąco jak zawsze w Supraślu.
Maluchy pojechali kiepsko. Martynka pokłuciła się na trasie z Bogusią. Nawet płakała. Oskar jak zawsze pojechał na poziomie ale dwóch harpagonów go wyprzedziło. Filip nie zawiódł ale razem zdobyli tylko 1200pkt co znaczy nie dobrze.
Ja nie za wiele pamiętam ale już od początku było ciężko. Wydawało mi się, ze trasa została całkowicie zmieniona i wszystkie najcięższe fragmenty zostały przesunięte z MEGI do FITa. Najpierw bardzo długi podjazd a potem już tylko gorzej i gorzej. Pagórki przed meta i pogoda mnie wykończyły. Czekałem kiedy wyjadę z tego górzystego lasu i zobaczę kopuły cerkwi i wieżę kościoła a widok jest to niesamowity szczególnie jak się na niego tak bardzo czeka jak ja czekałem.
Jak przyjechałem na metę to padłem. Pomimo, ze ktoś mi tłumaczył, że nie jest to zdrowe to przez kilkanaście minut nawet nie podniosłem głowy.
Supraśl jest piękny ale straszny. Czekam na dzień kiedy spokojnie pokonam MEGĘ.
Po wyścigu poszliśmy na lody a skończyliśmy na kiszce ziemniaczanej, kartaczach i czymś jeszcze. Fajne było ale żeby jakaś rewelacja to nie napiszę.
Po posiłku udaliśmy się samochodem do Ełku gdzie na polu namiotowym rozbiliśmy nasz ogromny namiot. Spało się super.

OZI, 31 września 2015


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz