niedziela, 29 września 2019

Orient Akcja czyli ........................

............................   koło domu też można fajnie pojeździć.

Przed startem tego rajdu chciałem rozpocząć nową świecką tradycję i pierwszy wpis wprowadzić jeszcze przed wyjazdem na rajd. Tak chciałem ale skończyło to się jak się skończyło. Może przed następnym rajdem uda mi się znaleźć troch wolnego czasu.
Szczęśliwie tym razem bazą tego rajdu była Rawa Mazowiecka. Samochodem niecałe godzinę dlatego postanowiłem pojechać do bazy w sobotę rano.
W piątek prawie się nie szykowałem. Wyciągnąłem tylko plecaki i włożyłem do nich kilka rzeczy. Bogusia obudziła mnie jajecznica trochę po 6.30. Po śniadaniu ubrałem się w strój rajdowy, dokończyłem pakowania i kwadrans po godzinie 7 wyszedłem z domu. W bazie rajdu byłem kilka minut po godzinie ósmej. Bez problemu znalazłem miejsce na samochód i się zarejestrowałem. Baza rajdu była dokładnie w miejscu skąd kilkakrotnie z rodzin startowaliśmy na Mazovii. Szybko przypomniałem sobie te chwile. Fajne to były czasy. Teraz zostałem sam. Reszta rodziny zostaje w domu i wydaje si być szczęśliwa. Tylko Martyna wspomina dawne czasy i wydaje się by czasami chciała by ponownie w czymś takim wsiąść udział.
Start rajdu przesunięty został o kilka minut. Dostaliśmy mapę w skali 1:60000 na jednym arkuszu A3. Tylko ta skala była wkurzająca. Szybko wybrałem wariant trasy i pierwszy PK do zaliczenia. Spokojnie czekałem na start. Jak zawsze ruszyłem jako jeden z pierwszych. Wiedziałem gdzie jechać, trochę pomogły mi finisze w Mazoviach w których tutaj wystartowałem. Od razu ruszyłem na jeziorko, wiedziałem gdzie jest mostek. Zaraz za mną ruszyła duża grupa zawodników. Co poniektórzy wyprzedzili mnie dopiero wtedy gdy dostrzegli mostek. Dużo się nie zastanawiałem, nie miałem nad czym jak zawsze na początku można podążać za szybszymi. Pierwszy PK był ulokowany na niezłej córce. Podjazd pod niego trochę dał mi w kość. Poczułem w kościach wszystkie cztery treningi które wykonałem w tym tygodniu. Całe szczęście że po przejechaniu kilkunastu kilometrów wszystko już było OK. Przypomniały mi się czasy startów w wyścigach, jak byłem przemęczony to zawsze te pierwsze kilkanaście kilometrów było najgorsze.
Pierwszy i zdecydowanie największy błąd popełniłem na 2 czy trzecim PK. Na mapie wydawał się w miarę prosty, po dotarciu do lasu powinienem przejechać koło 1800m prosto do drogi, potem droga w dół, w lewo i na PK. Przecinka nie była ciężka, szło ją wyodrębnić ale już po około 1200m na skrzyżowaniu z drogą, przy przecince którą jechałem spotkałem kilka osób szukających PK. Zdziwiłem się bo było zdecydowanie widać, że PK jest w odległości około 500m od przecinki. Nawet spojrzałem na licznik, zdziwiłem się trochę że jest to tak wcześnie ale pewnie przez nietypową skale przyjąłem to bez boleśnie. Zgodnie z moim zdaniem, zszedłem 500m w dół szukając przecinki. Szczęście w nieszczęściu jej nie znalazłem, jak wracałem zobaczyłem całą grupę dobrych zawodników z ............ na czele. To tylko mnie upewniło że PK musi być gdzieś tutaj. Wszedłem w las za innymi szukajacymi, szczęśliwie usłyszałem od jednego z zawodników, że chyba za blisko szukamy. I wtedy przypomniałem sobie o niezgodności odległości gdy zaczynałem poszukiwania PK. Ludzie mnie zmylili. Wszedłem na górę, znalazłem przecinkę i pojechałem dalej. Miałem wątpliwości bo nawet widziałem ludzi wracających, Dopiero po 750m dotarłem to drogi poprzecznej. Początkowo nie wierzyłem, ze jest to ta właściwa ale szczęśliwie zauważyłem dwie osoby wychodzące z rowerami z lasu. Tam się skierowałem i tam w dole była górka na której był szukamy prze ze mnie PK. Straciłem na pewno z 20 minut.
Potem w miarę bezboleśnie zaliczałem kolejne PK. Wyprzedzając i będąc wyprzedzanym przez różnych uczestników rajdu. Był wśród nich między innymi Gruby, fajny gość. Zauważyłem że gdy droga jest szybka on zdecydowanie szybciej jedzie ode mnie, ja go natomiast wyprzedzaj gdy droga staje się ciężka i trudna. Od autostrady do której dotarłem jechałem w zasadzie sam. Po jej przekroczeniu zacząłem się zastanawiać do których PK nie zdążę dojechać. W końcu zdecydowałem się opuścić dwa najdalej położone od bazy. Niestety już w momencie rezygnacji z ich zaliczenia czułem że trudno będzie mi dotrzeć do wszystkich pozostałych. Ale byłem blisko.
Na jednym z PK spotkałem parę, jechali trochę jak parowóz on ciągnął i nawigował a dziewczyna podążała za nim jak za wagonik. To oni pomagali zaliczyć kolejne 2 PK. Na tym drugim to ja wybrałem lepszy wariant i byłem przed nimi ale udało mi się dołączyć do innego zawodnika z którym bardzo szybko pokonałem dość długi dystans pomiędzy kolejnymi PK. Niestety dojazd do kolejnego PK był możliwy z dwóch stron od południa po asfalcie i zachodu ale droga polną. Oba wybraliśmy asfalt. Niestety drogi za lasem na północ nie było, cofnęliśmy się w las ale leśna droga szybko zniknęła i musieliśmy przedzierać się przez gęstwiny. Rozstaliśmy się on wybrał ciężki, dłuższy przejazd a ja trochę krótszy ale za to zdecydowanie pieszy wariant. Wyścig ten chyba przegrałem, ale w końcu dotarłem do polnej drogi a potem do leśnej autostrady. W związku z tym że cały czas kontrolowałem położenie bez problemu dotarłem do PK.
Muszę tutaj napisać, że końcówkę jechało mi się super. Jechałem szybko, wyprzedzałem wielu zawodników, bez większych problemów zaliczałem kolejne PK.
Dużo minut straciłem na bezpośrednie odnajdywanie PK. Wiele razy po podjechaniu po PK miałem problemy z odszukaniem konkretnego PK. Było tak przy brzegu jeziora, na granicy kultur, przy zakręcie rowu a także na rowie. Zdecydowanie tak straciłem kolejne 30 minut. Prawda jest że punkty były lekko ukryte ale po odnalezieniu większości z wymienionych PK stwierdzałem, ze na mapie były informacje, które umożliwiały szybsze odszukanie w/w PK. Szkoda bo przez takie szczegóły jest się wielkim zwycięzcą.
Na jednej długiej prostej postanowiłem odebrać telefon (na ogół tego nie czynię), to Oskar dzwonił już drugi raz. Bałem się że coś się stało. I stało się. Oskar wybrał się do lumpexów rowerem i pod halą Wola skradli mu mój kochana kolarkę B'TWIN TRIBAND 3 i to właśnie wtedy kiedy zacząłem ją poważnie jeździć a miałem tak jeździć przez następne dwa tygodnie celem przygotowania do październikowego HARPAGANA. Powiedziałem tylko jedno słowo "KURWA". Szkoda kolarki, szkoda chłopaka jako jedno z niewielu naszych dzieci próbuje coś robić w życiu.
Jak pisałem wcześniej jechało mi się super. Pomimo telefonu Oskara dalej jechało mi się świetnie, zaliczałem kolejne PK. Zauważyłem, że Bogusia też zaczęła do mnie dzwonić, tego już nie odebrałem, łudziłem się że może rower się znalazł w końcu nakleiłem na nim karteczkę z moim imieniem i numerem telefonu. Niestety po rajdzie dowiedziałem, ze Bogusia dzwoniła do mnie by się dowiedzieć co czuje po straceniu roweru.
Na koniec miałem około 29 minut, 3 kilometry do bazy i ewentualnie dodatkowe 2,5km jak chciałbym zaliczyć ostatni PK. I zgadnijcie co wybrałem, głupie pytanie. Oczywiście pojechałem prosto do mety. No trudno już taki jestem wszelkie ryzyka staram się minimalizować chociaż wiem, że taka postawa minimalizuje też zyski.
Na mecie zaczęło padać. Postałem w kolejce po żarcie, Strasznie długo stałem i jednocześnie byłem świadkiem sceny jak ojciec w obecności syna wyżywał się na córce bo zgubiła w czasie rajdu telefon, Straszne mam nadzieję, że ja taki  nie jestem i zachowałbym się inaczej. Ale czy na pewno. Najfajniejszy w tej scence był moment jak nagle spiker powiedział, ze na terenie bazy znaleziony został telefon. Radość tej zatłamszonej dziewczyno do niezapomnienia.
Pierogi były dobre nawet trzy za szpinakiem.
Na mecie spotkałem mojego projektanta. To on chyba do mnie krzyknął "Andrzej" jak zjeżdżałem z górki, Na metę przyjechał kilka minut po mnie i chyba też nie zaliczył trzech PK.
Potem było super. Przebrałem się, złożyłem rower i po 48 minutach byłem w domu.
Super. Stratę roweru tez jakoś sobie odbije i kupie sobie nową kolarkę. Jak wyprzedaże będą w DECATHLONIE to może nawet to zrobię w niedzielę bo będzie handlowa.
Niestety wyprzedaży nie było i będę musiał trenować na rowerze bez kierownicy kolarskiej.
Piszę to w niedzielę i nie znam jeszcze wyników chociaż zaglądam na ta stronę niemal co godzinę.

Obywatelska, 29 września 2019

PS
Wynik tez nie najgorszy, zająłem 28 miejsce pośród 69 sklasyfikowanych zawodników na GIGA. Zaliczenie tego dodatkowego PK w zasadzie nic by mnie nie dało, może awansowałbym o jedną pozycję ale tylko może.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz