czwartek, 12 września 2019

Liszkor czyli .............................

................................   Czarne Krono bis.

Rajd odbył się 6 kwietnia 2019 roku.
Opis tego rajdu robię niemal sześć miesięcy po jego zakończeniu. Robię tego, e rajd był fajny i jest kilka historii które chciałbym uwiecznić na zawsze.
Napisałem, że było to Czarne Krono bis. Piszę to dlatego, że Liszkor odbył się dokładnie jeden tydzień po Czarnym Krono, baza rajdu była oddalona około 10km od Lanckorony a część terenów była wspólna dla obu rajdów.
Jak na każdym Liszkorze do zaliczenia była kupa PK. Świnna Poręba położona jest na granicy pogórza z terenami płaskimi. Oczywiście podjąłem decyzję o jeździe na południe i o ile możliwe pominięcie terenów północnych.
Jak postanowiłem tak pojechałem. Ale niestety na południowym zachodzie też było zlokalizowane niezłe wzniesienie. Razem ze mną wzniesienie to po asfalcie zdobywały dwie dziewczyny j jeden grubas. O ile dziewczyny udało mi się wyprzedzić to człowieka z większą wagą nie byłem w stanie wyprzedzić. Mogę napisać więcej, wzniesienie było długie, ja większość pokonałem z nogi mój przeciwnik znacznie więcej przejechał na rowerze. W każdym radzie początek miałem niesamowicie ciężki.
Ogólnie pogoda była bardzo zmienna, świeciło słonce i padał deszcz. Ale w pierwszej połowie tego deszczu było na tyle mało, że po każdym zmoczeniu spokojnie udawało mi się wyschnąć.
Po zdobyciu pierwszej góry dalsza część mojej trasy była stosunkowo płaska. Dzisiaj już nie pamiętam środkowej części tego rajdu.
Dzisiaj pamiętam jeden z ostatnich PK leżących na skraju platformy, platformy którą pamiętam z innego rajdu. Ciekawe co to jest za platforma i jak dokładnie przebiega bo jej granica jest naprawdę imponująca, 20m w dół.
Po zaliczeniu tego PK a było to koło godziny 17 w planie miałem do zaliczenia jeszcze kilkanaście PK leżących po drodze do bazy rajdu. Muszę powiedzieć, że odzyskałem formę, znowu jechało mi się fajnie. Nie wiem dlaczego, może dlatego, że zbliżał się wieczór i powoli robiło się chłodniej.
Bez problemu zaliczyłem kilka kolejnych PK. Zaczęło lekko padać. Na kolejnym PK spotkałem dwóch znajomych. Oni zjechali z gór, powiedzieli, że było fatalnie bo na górze było tyle śniegu że nie szło jechać rowerem. Powiedzieli, że wracają do bazy bo są strasznie przemoczeni. Byłem z siebie zadowolony bo ja przemoczony nie byłem i miałem w planie jeszcze kilka zaliczeń. Niestety moja radość nie trwała długo, z wolna mały deszczyk przekształcił się w ogromną ulewę. Najpierw kompletnie przemokłem a potem założyłem moją cieniutką kurteczkę przeciwdeszczową. Przez kilkanaście minut siedziałem na przystanku bo ściana wody nie pozwalała na jakiekolwiek ruchy.
Na przystanku podjąłem decyzję o powrocie do bazy, chociaż miałem jeszcze kilka godzin do końca rajdu. Bałem się, że nie jeszcze zamarznę bo oprócz deszczu bardzo szybko zaczęło się oziębiać. Okazało się, że do bazy rajdu miałem dużo dalej niż mi się wydawało. Deszcz padał a ja kompletnie przemoczony i kompletnie wymarznięty jechałem i jechałem.
Do bazy wróciłem już w całkowitych ciemnościach.
Byłem całkowicie przemoczony i przymrożony.
W sumie zająłem 35 miejsce na 48 sklasyfikowanych zawodników ale tylko się potwierdziło, że góry nie są moim ulubionym miejscem do jazdy rowerem.

Obywatelska, 12 wrzesień 2019

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz