piątek, 1 maja 2015

Harpagan, Kaliska czyli .......

...... jak zawsze fajnie było.

Tradycyjnie na rajd wyjechałem w piątek wieczorem. Niestety zdenerwowałem się podczas pakowania bo Bogusia mi nie uprała moich wewnętrznych majtek i bez nich musiałem pojechać.
Wyspałem się całkiem, na sali gimnastycznej za ciasno nie było.
Pogoda zapowiadała się nie najlepiej. Było tak źle, że zabrałem nawet kurtkę przeciwdeszczową. Ale było nie najgorzej, żeby nie powiedzieć, że było super. Kurtki nie użyłem a trochę gradu nie popsuło ogólnego wrażenia.
Najbardziej padało przy wydawaniu map. Dość długo szukałem optymalnej trasy. Po jej wybraniu trzymałem się jej do końca. Wybór był dobry ale mógł być lepszy.
Przez cały czas jechałem sam.
Kilka ciekawostek:
1. Pawła Brudło mijałem trzykrotnie, wydaje mi się, że on optymalnej trasy nie wybrał.
2. Jeden z większych błędów nawigacyjnych popełniłem przy przekraczaniu niewielkiego strumyka. To przez niego najpierw przedłużyłem sobie trasę a potem pojechałem w złym kierunku wzdłuż tego strumyka. Zobaczyła to pewna kobieta i powiedziała, że tam dalej drogi już nie ma. Było to końcówka strumyka przed jego ujściem do Wdy. Duży spadek powodował, że na prywatnych działkach ludzie zrobili sobie wodospady i małe retencje. Widziałem to gdy pytałem kobietę jak przekroczyć tą rzekę. Kobietę wyraźnie dziwiło to pytanie. Próbowała mi wytłumaczyć, że to jest tylko strumyczek ale ja kilkakrotnie powtórzyłem wyraz rzeka, który kobieta za każdym razem korygowała. W końcu przekroczyłem tą "rzekę", której szerokość w najszerszym miejscu nie przekroczyła 50cm. Z uśmiechem przypominam sobie ten dialog ale na tej rzeczce zgubiłem około 30 minut.
W sumie było nie najgorzej. Przejechałem ponad 180km. Zająłem 48 chociaż startujących było tylko koło 150. Szkoda tylko, ze wyprzedziły mnie dwie kobiety.
Warszawa, 1 maj 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz