czwartek, 13 lutego 2014

Mariensztat, Warszawa Nocą, 12 luty 2014.......

......  czyli zawody, na które czekałem.

Nietypowo, wpis ten robie jeszcze przed rozpoczęciem zawodów. W zasadzie wszystko mam przygotowane. Znowwu na zawody pojedziemy całą rodziną. Bardzo chciałbym dzisiaj pokonać Filipa i śmiało mogę napisać, że jest to mój cel. Znacznie lepiej przygotowałem się do tych zawodówm. Mam okulary czyli jak nie zapomnę zabrac to nie będę ślepy podczas zawodów. W komunikacie technicznym podane są też godziny startu. Niestety ja startuję o 19:48, Filip i Oskar kilka minut po godzinie 19. Rodzina będzie musiała na mnie trochę poczekać.
Zawody odbędą się na Mariensztacie. Zapoznałem się z mapą. Dystanse będą odrobine krótrze ale związku z tym, że odbywać się będą na skarpie warszawskiej pojawi się lekkie przewyższenie czyli przydadzą się treningi, które mieliśmy na biegach górskich.
Jestem juz po biegu. Udało się, plan zrealizowałem. Wyprzedziłem Filipa o trzy minuty ale wszystko od początku.
Z pracy wyszedłem lekko po 16:30. Musiałem jeszcze odebrać Oskara z basenu. Jego trening miał skończyć się o godzinie 17:00 ale pani trener lekko przedłużyła zajęcia w efekcie czego w domu byliśmy o godzinie 17:30. Początkowo planowałem o tej godzinie wyjść z domu. Nie wiem jak ale Bogusia pomiędzy transportowaniem dzieci zdążyła jeszcze ugotować rosół. Zjadłem go z apetytem bo teo dnia był to mój drugi posiłek. Bogusia zapomniała zrobić mi kanapki do pracy a ja dowiedziałem się o tym w porze posiłku. W domu panował rozgardiasz. Nie wiem jak w tych warunkach udało nam się spakować do samochodu przed godziną 18:00. Bogusia spakowała dzieciom ubranie na zmianę bo prognoza pogody zapowiadała ciągłe opady. W samochodzie przekazałem wszystkim najważniejsze informację o imprezie. Na ulicach nie panował duży ruch. Po 30 minutach byliśmy na miejscu. Trochę się pokręciliśmy zanim znaleźliśmy wolne miejsce do parkowania. Udało nam się zaparkować całkiem blisko bazy, która mieściła się w jednym z budynków Uniwersytetu Warszawskiego. Rejestracja przebiegła sprawnie. Mieliśmy czas na przygotowanie się do startu. Lekko przed siódmą opuściliśmy bazę i udaliśmy sie na linię startu. Start był oddalony od bazy o około 350m. Nie mieliśmy problemów ze znalezieniem bo szliśmy za innymi zawodnikami.
Pierwszy startował Filip. Ponim wybiegł Oskar a 14 minut po gopdzinie 19 ruszyły dziewczyny. Zostałem sam. Trochę z braku zajęć trochę z potrzeby wróciłem do bazy. Skorzystałem z toalety i poczekałem sobie w ciepełku kilka minut. O 19:30 ruszyłem w kierunku startu. Tak szczęśliwie się składało, że meta była zlokalizowana na skwerku naprzeciwko bazy. Gdy spojrzałem w tamtym kierunku ujrzałem goscia podobnego do Oskara kręcącego się w okolicach mety. Przypomniałem sobie umowe chłopaków, że będą czekać na siebie wzajemnie na mecie biegu. Podszedłem do Oskara zamieniłem z nim kilka zdań. Nawet był zadowolony. Zostawiłem go po kilku minutach i poszedłem na start. Na starcie tłumu już nie było. Miałem kilka minut do swojego startu. Chciałem bardzo włączyć mój stoper. Nawet sobie o tym przypominałem, niestety zapomniałem we właściwym momeńcie wcisnąć właściwy guzik i pomimo, że cały sprzęt miałem założony tracy swojej nie nagrałem. Nie po raz pierwszy.
O godzinie 19:48:30 startowałem samotnie. Okulary +1 miałem założone na mapie. Myślałem, ze mnie zbawią ale tak się nie stało. Po pierwsze przeszkadzały mi w biegu a po drugie udało mi się zapalić moją lampkę mocnym światłem i nawet bez okularów widziałem całkiem dobrze. Powracając do trasy. Do zaliczenia miałem 21 punktóe kontrolnych. Juz na pierwszym dałem dupy. Zanim zorientowałem się w terenie i znalazłem właściwe drzewo zawodnik startujący 30 sekund po mnie mnie wyprzedził. Biegnąc do 2 byłem jeszcze otumaniony początkiem. Początkowo pobiegłem za zawodnikiem, który mnie wyprzedził, po chwili zaskoczyła moja orientacja w terenie. Do 3pk biegłem już swoją autorską trasą. Nie była najkrótrza ale na pewno nowatorska. Przy trójce minąłem przechodniów zainteresowanych biegiem. Pytali co to jest za impreza ale uczestnicy wszyscy biegali i nikt nie zamierzał tracić kilkunastu cennych sekund. Następna dużą stratę odnotowałem przy poszukiwaniu pk6. Zamiast spokojnie spojrzeć na mapę to ja głupi szukałem go nie tam gdzie powinienem. Ale to była mała strata. Pierwszy duży błąd pojawił się przy pk11. Szukałem go nie na tych schoidach, na których powinienem. Następna tragedia to pk14 i pk15. Do pk 14 pobiegłem za innymi a inni byli gorsi ode mnie i szukali punktu tam gdzie go nie było. Lokalizacje pk15 po prostu żle zorientowałem. Zamiast na północ pobiegłem na połudzie i tam go na żywopłocie szukałem. Potem było juz dobrze by nie powiedzieć, że bardzo dobrze. Pomimo kilku drobnych błedów to właśnie na tych ostatnich 5 punktach wyprzedziłem Filipa i awansowałem aż o 16 pozycji. Jak zaliczałem te punkty to wcale nie myslałem, że to bedzie moja najlepsza część trasy. Przy ostatnich dwóch punktach czekali chłopaki. Poinformowali mnie o lokalizacji, ostrzegli bym się nie wywrócił. Nie wiem czy mi pomogli. Byłem bardzo otumaniony a punkty należały do tych łatwych.
Zająłem w sumie 42 miejsce najlepsze w moich startach indywidualnych. Najważniejsze, że wyprzedziłem Filipa o ponad 3 minuty i ponad 10 miejsc. Dobrze spisał się Oskar, wśród 30 startujących zajął 6 miejsce. Martyna z Bogusią źle podbili ostatni punkt przec co zostały zdyskwalifikowane.
W sumie bardzo fajna impreza. Nawigacja była stosunkowo trudna i chyba tylko dlatego byłem przed Filipem. Pogoda była super też. Pomimo, że deszcz miał padac ze 100% prawdopodobieństwem tuż przed zawodami sytuacja się opanowała i nawet nie mżało.
W domu byliśmy o godzinie 21:00. Czasu mieliśmy mało na wszystko ale jakoś sopbie z tym poradziliśmy.


Janki, 13 luty 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz