wtorek, 17 września 2013

Rawa Mazowiecka, 15 września 2013, Mazovia

......    czyli znowu wszyscy razem.

Największy sukces odniosłem jeszcze przed startem, udało mi się zorganizować całą rodzinę na start w tym maratonie. Największy problem miałem z Oskarem, który akurat tego dnia miał mieć mecz piułkarski. Całe szczęście, że na ostatnim treningu zwichnął sobie lekko rękę a w piątek właśnie przez rękę próbował wykpiś się z basenu. Oszukiwał ale to wykorzystałem. Poprosiłem by Bogusia zadzwoniła do trenera i zwolniła go z tego meczu.
Wstaliśmy późno bo zawody były stosunkowo blisko. Do Rawy mieliśmy samochodem niecałą godzinę. Pogoda była taka sobie, nie padało mocno ale mżawka była prawie non stop w czasie zawodów.
W drodze na zawody Bogusia uczyła Filipa inwokacji Mickiewicza. Oskar się nauczył.
W Rawie zaparkowaliśmy w super miejscu. 200m od linni startu. Szybko przygotowałem rowery. Oskar ze swoim pojazdem udał się do serwisu. Serwis dokonał drobnej naprawy ale polecił mu wymianę linek zmiany biegów. Filipa rower niestety nadal był niewykończony, Nie wiem czy przez to czy z innego powodu Filip na początek przed startem wyłożył się na asfalcie jak długi. Nic się mu nie stało ale w końcu się obudził. W związku z zaginięciem PANASONICA (aparat znalazł się w poniedziałek) do robienia zdjęć przygotowałem małego NIKONA. Zdjęcia zaczeliśmy robić już przed startem.
Razem z Filipem wystartowaliśmy z sektora VI. Pierwsze kilometry były ulicami Rawy. Filip wyrwał pierwszy. Na początku ja jechałem kilka pozycji za nim. Normalnie Filip nie dawał mi żadnej szansy by się dogonić. Tego dnia było inaczej. Jeszcze przed rozjazdem FIT/MEGA zdążyłem go wyprzedzić. Pierwsze kilometry jechałem w grupie. Razem ze mną jechała moja 50 latka i chłopak z drużyny POLA-K. Na początku jechałem za nimi. Na około 20km wyprzedziłem 50-latkę. Nie wytrzymała tempa grupy i została lekko z tyłu. PPLA-K także wyprzedziłem koło 30km. Myślałem nawet, że zostawiłem go lekko z tyłu. Ale on cały czas trzymał kontakt. Koło 40km gdy zbrakło mi troch e siły wyprzedził mnie i już do mety nie dał się wyprzedzić. Straciłem do niego około 2 minut. Końcówka moja była bardzo ciężka. Nie do końca wytrzymałem tempo. Na początku odpadłem od grupy z którą jechałem większość trasy. Na finiszu wyprzedził mnie jeszcze 7 osobowy pociąg z GRZEGORCZUKIEM. Ja jechałem swoim tempem.
Trasa jak dla mnie była fajna. Trochę zawiódł mnie wąwóz, który pamiętałem z poprzednich lat ale to chyba dlatego, że byłem zmęczony. Końcówka była prostrza niż przed rokiem. Wyboista łąka została pominięta.
W sumie pomimo końcowego kryzysu zająłem całkiem dobre miejsce. Propcent do zwycięzcy miałem najwyższy w sezonie, niemal 80% ale najbardziej istotne było to, że po raz pierwszy w roku osiągnełem lepszy rezultat niż Filip. Niestety zapewne wynikało to z bardzo słabej jazdy Filipa. Jako rodzina uzyskaliśmy po raz 3 w sezonie ponad 1300pkt. Niestety nasze miejsce w 10 jest mocno zagrożone i czy się tam znajdziemy to już chyba nie za bardzo zależy od nas ale będziemy walczyć, aktualnnie jesteśmy na 9 pozycji. W Rawie udała mi się jeszcze jedna rzecz. Udało mi się w końcu wyprzedzić moją odwieczną rywalkę (Łęcką) o kilkanaście sekund chyba nie tylko przez jej upadek na 40km. Startowała z sektora V.
Z pominięciem Filipa dzieci pojechały dobrze. Martynka zajeła 8 miejsce i do zwyciężczyni straciła zaledwie 3 minuty. Oskar był znowu w czołówce. Niestety na finiszu gdy miał wyprzedzać na korzeniu odpieły mu się pedały i pozostało 6 miejsce z 5 sekundową stratą do zwycięzcy.
Zapomniałem napisać. Ruszyłem na trasę w ogóle bez rozgrzewki. Na trasie nawalił mój GARMIN przez co jednemu z zawodników podałem złą odległość do mety. W końcówce jeden z wyprzedzających mnie zawodników zwrócił mi uwagę, że mam scentrowane koło, rzeczywiście coś z tyłu mi strasznie latało. Na mecie okazało się, że samoczynnie poluzowało mi się tylne zawieszenie. Szczęśliwie nic nie zgubiłem i szybko tylko przy pomocy śrubokręta w poniedziałek serwis mi to naprawił. Zdjęcia wyszły fajne chociaż Bogusia narzekała, że aparat był za duży.
Ogólnie w formie jestem niezłej. Nie czuję zmęczenia chociaż od pierwszego tygodnia września zacząłem "biegać" na razie raz w tygodniu ale planuję częściej.
W sumie jest super. Czekam na następny maraton.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz