poniedziałek, 18 marca 2013

Rajd Dolnego Sanu, Gorzyce, 16 marzec 2013

...    czyli jak nie zrealizowałem swoich planów.

Miał to być mój drugi pieszy rajd na orientację. Bardzo na niego liczyłem. Chciałem zrehabilitować się za SKORPIONA. Jestem pewny, że brak kompasu miał wpływ na mój osiągnięty wynik. Wiedziałem, że wielce prawdopodobne, że będzie to mój także ostatni pieszy rajd na orientacje w roku 2013. Chyba, że załapie się na coś pod koniec roku co nie będzie kolidowało z rowerem.
Miał to być także pierwszy wiosenny rajd w tym roku. O tym, że taki nie będzie wiedziałem już w piątek. Rekordowe opady, rekordowo niskie temperatury. Dużo gorzej niż na SKORPIONIE.
Niestety od poniedziałku w naszym mieszkaniu zagnieździł się virus. Najpierw zaatakował Filipa. Filip gorączkował i cały tydzień spędził w domu. Potem jego ofiarą padł Oskar, a za Oskarem zachorowała Martynka. Z nią wirus obszedł się stosunkowo łagodnie. Mnie choroba zaatakowała łagodnie jeszcze w piątek. Liczyłem, że to tylko przejściowe problemy. Przygotowałem samochód, spakowałem rzeczy i nastawiłem budzik na godzinę 4 rano. Nawet się obudziłem ale stwierdziłem, że zdrowie jest najważniejsze. Nie zamierzałem walczyć ze śniegiem, wiatrem, temperaturą i dodatkowo ze swoją chorobą. Żałuję bardzo ale to była jedyna słuszna decyzja.
Dzisiaj tzn. w poniedziałek 18 marca 2013 jestem nadal chory. Końca choroby nie widać. Mam nadzieję, że na najbliższy ponoć też zimowy weekend będę gotowy do walki. Będę miał przed sobą do pokonania dwa maratony rowerowe: Mrozy i Legionowo.

Waszawa, 18 marzec 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz