sobota, 18 czerwca 2016

Po prostu Grossor .........

.......... czyli niewątpliwie najcięższy rajd na orientacje którego się po prostu bałem.

Nigdy wcześniej na Grossorze nie byłem ale samo hasło robi wrażenie, 300km  w 24 godziny. Niby nic strasznego bo to tylko trochę więcej niż 12km na godzinę ale zasady też są tu troszeczkę inne. Na początku na mapie naniesionych jest tylko kilka najbliższych startu punktów resztę a w tym roku bez OS a było ich aż 35 odkrywa się na trasie.
Bałem się trochę tego startu. Wiedziałem, że nie mam szans zaliczyć wszystkiego. Początkowo planowałem przespać się w bazie w nocy jednak z tego zrezygnowałem, że nikt tego nie robi. Chociaż to była jedna z najkrótszych nocy w roku najbardziej to się jej bałem ale czym bardziej się jej bałem tym bardziej chciałem w nim wystartować.
Może zrobiłem błąd ale do bazy wyjechałem w sobotę rano. Na miejscu byłem trochę dłużej niż godzinę przed startem. Bez problemu się zarejestrowałem. Potem zarejestrowałem się w systemie SMSowym. To druga ciekawostka, Potem na trasie wysyłałem SMS y po każdym zaliczonym PK. Dzięki temu można było zawody śledzić na żywo. Niestety coś nie wyszło i pomimo mojego wysiłku system nie tylko w moim przypadku nie zadziałał pomimo mojego wysiłku. Szkoda bo nawet Bogusia próbowała mnie obserwować.
Startowaliśmy z dziedzińca Tuczyńskiego zamku. Start opóźnił się o 30 minut. Na początek razem z większością ruszyłem w kierunku odcinka specjalnego. Start jego znajdował się przy PK nr4. Zacząłem od spaceru w podziemiach bunkrów. Znajdowało się tam 4 punktu kontrolne. Musiałem przejść około 1km. Nie było to trudna ale prze to, ze nie zdjąłem kasku i nie zostawiłem plecaku w pewnych miejscach prawie musiałem się czołgać. Nawigacyjnie była to prosta część odcinka specjalnego. Problemy zaczęły się potem, nie potrafiłem wystartować. Najpierw z małymi problemami znalazłem 2 punkty kontrolne ulokowane nad bunkrami, potem naprawdę długo szukałem drogi do kolejnych trzech punktów kontrolnych. Wszystko to zaliczyłem bez roweru. Potem już z rowerem zaliczyłem kolejne dziewięć punktów zlokalizowanych wzdłuż jednej drogi od startu. Trochę się uśmiechnąłem gdy zobaczyłem kilku zawodników pokonujących ten odcinek pieszo ale w kaskach. Niezapomniane były ich miny kiedy ich mijałem.
Po zaliczeniu OS postanowiłem jechać na północ do drugiego widocznego od samego początku PK. Na mapie wydawał się być stosunkowo blisko. Niestety była to mapa w skali 1:100 000 i nawet najbliższy dystans pomiędzy punktami to blisko 10km z których większość prowadziła polnymi drogami. Piachu raczej nie było ale chyba niedawno padała i po pewnym czasie odczułem jak upierdliwe może być lawirowanie pomiędzy kolejnymi kałużami.
W zasadzie nie miałem problemów z odnajdywaniem kolejnych PK chociaż wszystkie PK były staranie ukryte. Nadspodziewanie dobrze znajdowałem PK także w w nocy. Noc nie była ciemna. Księżyc był w pełni. Po zaliczeniu 28PK około godziny 22.oo uzbroiłem swój rower w oświetlenie a na siebie założyłem dodatkową bluzę i kołnierz. Od razu poczułem się lepiej chociaż tak naprawdę nie wiedziałem z jakiego powodu, cieplejszego ubrania czy poważnego odciążenia plecaku. W nocy także w przeciwieństwie do dnia już nie padał deszcz. Bez problemu zaliczyłem kolejne trzy PK. Szczególnie fantastyczny był ten ostatni. Umieszczony był przy przyczółku mostu kolejowego. Musiałem dojechać do mostu, wdrapać się na wysoki lewy przyczółek, przejść przez most i zejść do PK. Przyczółki były strasznie wysokie, wcale nie było łatwo na nie wejść i zejść z nich. Ale najbardziej niesamowity był widok z tego wysokiego wiaduktu, światło księżyca odbijało się pomiędzy drzewami płynącej rzeki. Coś niesamowitego, dla takich momentów warto się tak bardzo wysilać. 
Następnie ruszyłem w kierunku sześciu kolejnych punktów kontrolnych. Były one rozmieszczone stosunkowo blisko siebie ale były punktowane bardzo nisko, 10-15 punktów za każdy z nich. Dla porównania inne PK punktowane były od 30 do 60 punktów. 
Tutaj zrobiłem fundamentalny błąd, zamiast zaliczyć dwa pierwsze i pojechać dalej postanowiłem zaliczyć wszystkie. Był środek nocy. Jak się zorientowałem pozostałe 3 punkty kontrolne umieszczone były wzdłuż drogi na wysokiej skarpie, po jednej stronie była rzeka, po drugiej jezioro i kolejna rzeka. Już trzeci z tych PK kosztował mnie wiele czasu i bardzo dużo wysiłku. Złe odmierzenie i konfiguracja terenu spowodowało, ze bez sensu kilkakrotnie schodziłem z 30m skarpy prawie nad brzeg jeziora. W końcu go znalazłem ale na pewno nie było to warte mojego wysiłku. Byłem strasznie zmęczony. Byłem tak zmęczony, że gdy na kupie metrówek dostrzegłem możliwość przyziemienia z radością z niej skorzystałem, usiadłem. Mało co nie usnąłem. Obudził mnie zawodnik, który podjechał na kolarce. Trochę porozmawialiśmy. Ja zostałem, on wjechał w gąszcz szukać PK nr 5. Długo na niego nie czekałem, wrócił i potwierdził, że jest tam szukany PK. Ruszyłem z miejsca jak tylko od pojechał. Bez większych problemów znalazłem kolejny PK. W tym miejscu pozostały mi do odszukania dwa ostatnie PK. Oba zlokalizowane w bunkrach na końcu drogi. Trochę przy pomocy kolegi na kolarce, trochę sam znalazłem ostatnie punkty kontrolne. Spotkałem tutaj mojego starszego znajomego. Mu tutaj poszło znacznie gorzej. Za wyjątkiem pierwszych dwóch PK nic nie udało mu się tutaj znaleźć, Powiedziałem mu gdzie jak odszukać PK5 i PK3. On pojechał bez bunkrów a ja je znalazłem i dopiero tutaj zauważyłem, że tak właściwie to tutaj kończy się droga i trzeba mi było się cofnąć ponad 4km. Dzisiaj myślę, ze można była jakoś z stamtąd wyjechać, szkoda, że tego nie spróbowałem.
Po cofnięciu się do wjazdu usiadłem na skrzyżowaniu i ze zrobionych zdjęć wprowadziłem kolejne PK na moja mapę. Niestety za dużo ich nie było. Dokładnie dwa, oba na południu, jeden po jednej stronie rezerwatu drugi po drugiej jego stronie. Ten drugi tez był daleko, ponad 10km ale bliżej niż ten pierwszy. Niestety droga do niego prowadziła przez bazę. Po 17 godzinach wysiłku niestety była to za duża zachęta. Po długim namyślę postanowiłem zakończyć zawody. 
Niestety nie wykonałem planu, chciałem zaliczyć 20-21 PK i OS. Udało mi się zrobić tylko 15 z 35. Szkoda, ale dzięki temu do godziny 11,oo wyspałem się w bazie i byłem gotowy do pięciogodzinnego powrotu.
Do domu dotarłem bez problemów.
Na Poniedziałek wziąłem sobie w pracy dzień wolny.

OZI, 28 lipca 2016

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz