niedziela, 20 kwietnia 2014

Legionowo, 30 marca 2014, Poland Bike ......

......  czyli pierwszy letni narathon w sezonie.

Pogoda była fantastyczna, dziwiłbym się bardzo gdyby to nie był mój w tym roku już trzeci maraton w tak nienormalnych warunkach przyrody. Rowerowa zima w tym roku była piękna.
W przeciwieństwie do MAZOVII maratony w Legionowie startuje zawsze z Placu Kościuszki a trasa zlokalizowana jest na północ od Legionowa.
Postanowiłem wyjechać trochę wcześniej z domu. Na miejscu byłem ponad godzinę przed startem. Już przejeżdżając koło biura zawodów zorientowałem się co będzie głównym problemem. Kolejka do zapisów ciągneła się prze cały plac. Zaparkowałem daleko przy torach kolejowych. Przygotowałem rower i siebie i ruszyłem w kierunku kolejki. Ustawiłem się na jej końcu i stałem, stałem, stałem. Start przesunięty został o 60 minut. Ja zarejestrowałem się po godzinie 13. Sektory były przeładowane. Ja startowałem z sektora 4. Honorowym starterem była uczestniczka naszej srebrnej łyżwiarskiej kobiecej sztafety, nazwiska nie pamiętam ale ta najdrobniejsza i nie rezerwowa.
Trasa POLAND BIKE w Legionowie jest super. Asfaltowe drogi szybko przechodzą w leśne drogi i dukty. Koło 10 km zaczynają się małe wzniesienia, które pokonuje się wąską leśna dróżką. Szkoda tylko, że na etapie wyścigu w peletonie panuje straszny tłok co zmniejsza radość z pokonywanych kilometrów. Ja jechałem dobrze. Na tej części trasy niewielu zawodników mnie wyprzedzało. Ja z kolei wyprzedziłem kilku. Po zjeździe z wydm był rozjazd i w końcu można była spokojnie jechać. Jechało mi się dobrze. Humor jeszcze bardziej mi się poprawił gdy wyprzedziłem gościa, który do tej pory wydawał mi się nieosiągalny. Jeździ na TALLBAYu rowerku, który kiedyś rozważałem przy zakupie. Na ogół melduje się na mecie kilkadziesiąt miejsc przede mną. Tym razem wyprzedziłem go na dwudziestym kilometrze i nie widziałem do samej mety. Ale to nie koniec niespodzianek na tej trasie, które mnie spotkały. Zawodniczka nazwiskiem Łęcka z którą na ogół przegrywałem startowała także z czwartego sektora ale już od początku została daleko za mną i na mecie straciła do mnie kilkanaście minut. Koło 30 km dogoniłem dziewczyna, która do tej pory jeździła dużo szybciej ode mnie. Tym razem przez kilka kilometrów wyprzedzaliśmy się kilkakrotnie bym na koniec zostawił ja daleko z tyłu. To były plusy dodatnie ale były na tym wyścigu także plusy ujemne. Pierwszym był szaśdziesięcio-kilku letni gość o nazwisku Ziemkiewicz. Rok wcześniej jeździliśmy w miarę równym tempie. Raz on był pierwszy za drugim razem ja i tak na przemian. W tym roku raczej z nim przegrywałem. Przegrałem też w Legionowie. Wyprzedził ,mnie w momencie gdy po raz pierwszy się wywróciłem. Wywrotka nie była groźna, na trudnym technicznie wjexdzioe na drogę byłem za wolno rozpędzony, rower stanął a nóg nie zdążyłem odpiąć i bach. I wtedy minął mnie Ziemkiewicz. Nawet spytał się czy żyję i pojechał dalej. Tyle go widziałem. Od 40km zacząłem mieć problem z przednim kołem. Z nieszczelnej dętki uciekło większość powietrza i kierowanie rowerem z każdym kilometrem stawało się cięższe. To właśnie przez brak powietrza w przednim kole zanotowałem drugi upadek. Wtedy włąśnie wyprzedziła mnie dziewczyna z którą kilkakrotnie jechałem w zeszłym roku. Nie miałem siły jej gonić. Brak powietrza także zmuszał mnie do powolnej jazdy ale tak naprawdę brak siły spowodował, że w końcówce wyprzedziło mnie kilku zawodników. W sumie nie było najgorzej chociaż oczywiście mogło byc lepiej. Na 267 zawodników uplasowałem się na 191 miejscu i wylądowałem w 5 sektorze.
W sumie super trasa, nie najgorszy start i fantastyczna pogoda.

Biała Podlaska, 20 kwietnia 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz