sobota, 14 grudnia 2013

Park Skaryszewski, Warszawa Nocą 2, 11 grudnia 2013

...   czyli jak poszło dużo lepiej niż się spodziewałem.

To była druga edycja naszych miejskich zawodów na orientację. Tym razem na zawody pojechaliśmy bez kobiet. Martynka chorowała a Bogusia niestety miała szkolenie, całe szczęście, że w Staszycu.
Ostatnie chwile przed startem tym razem masowym, 
fot.J.Morawski
Przed wyjazdem jak zawsze czasu było zdecydowanie za mało. Wróciłem po pracy do domu po godzinie 17.oo. Oskar tego dnia nie poszedł na pływanie bo nie było nikogo kto mógł go podrzucić na basen. Wykorzystałem go do podgrzania mi obiadu, zgłosiłem mu to telefonicznie. Zjadłem kilka ziemniaków i białe mięso z kurczaka. Odchudzam się, to był mój ostatni posiłek tego dnia. Trochę w panice spakowaliśmy się. Nie jest to najlepsze rozwiązanie. Zdecydowanie powinniśmy pakować się dzień wcześniej. Zadzwonił Filip z informacją, że z treningu przyjedzie razem z Tomkiem. Mieliśmy trochę więcej czasu. Byliśmy gotowi do wyjścia jak tylko Filip stanął w drzwiach. Musieliśmy tylko jeszcze zawieść Martynkę do cioci Kasi. O godzinie 17.45 ruszyliśmy w kierunku Parku Skaryszewskiego. Bałem się, że będą korki. Pojechałem trasą Łazienkowską. Nie było najgorzej o 18.15 szukaliśmy już miejsca do parkowania. W sumie zaparkowaliśmy blisko bazy i jeszcze bliżej miejsca STARTU/ METY. Bez problemu się zarejestrowaliśmy. Trochę czasu straciliśmy na kibelek Oskarka bo kolejka była nieboska. Wróciliśmy do samochodu. Założyliśmy czołówki, sprawdziliśmy telefony i ruszyliśmy na linię startu. Tym razem był start masowy, co znaczy, że wszyscy startowali jednocześnie. Trudno mi było sobie wyobrazić jednoczesny start ponad 100 zawodników. Zadania mieliśmy podobne jak na pierwszej edycji, zaliczyć wszystkie punkty i wypaść lepiej niż ostatnio. Bardzo liczyłem na Filipa. Myślałem, że start masowy będzie mu sprzyjać.
Oskar na trasie, fot. L.Parfianowiczw
Na starcie czekały na nas rozłożone na trawie mapy podpisane imieniem i nazwiskiem. Miałem miejscówkę przy Filipie. Punktualnie o godzinie 19.oo podnieśliśmy je i razem z profesionalistami  skierowaliśmy się w kierunku pierwszego punktu kontrolnego [PK], sumie na dystansie miałem ich 17. Jak się domyślałem pierwszy punkt kontrolny był stosunkowo daleko oddalony od linii startu. Biegłem za tłumem. Kilka razy się zatrzymałem by kontrolować mapę. Wbrew moim obawom nie było większej kolejki przy odhaczaniu pierwszego PK. Drugi punkt kontrolny zlokalizowany był już w Parku Skaryszewskim. Nawigacja przy masowym starcie okazała się prosta. Wystarczyło określić właściwy kierunek a kolejka światełek wskazywała już dokładna lokalizację punktu. Pogoda była fantastyczna, temperatura około 5 stopni, prawie bezwietrznie i bez opadów. Większość część trasy biegłem, odpoczywałem przy PK lub kiedy patrzyłem na mapę. Niestety opisy punktów były dla mnie nieczytelne. Umieszczone na drugiej stronie mapy, napisane szarym atramentem sprawiały, że miałem duże problemy z ich przeczytaniem. Długo odczytywałem cyfry, często myliłem 6 z 8, na Szczęśliwicach było to wydrukowane dużo lepiej. W sumie nie miałem większych problemów z nawigacją, może za wyjątkiem trzech punktów w blokowisku. Mała czytelność oznaczeń i przyzwyczajenia z pierwszego etapu mapy spowodowały, że PK14 szukałem na górze a zlokalizowany był na dole. Na pewno straciłem tam ponad półtorej minuty. Do mety dotarłem po 41 minutach. Zdziwiłem się ale na miejscu był już Oskar. Myślałem, że coś się stało i nie ukończył biegu ale wcale tak nie było. Po nauce w pierwszej edycji i krótkiej analizie ze mną pierwszych zawodów Oskar sprężył się bardzo i zakończył zawody z 7 czasem (2 w jego podgrupie).
Razem z Oskarem czekamy na Filipa, nasza  największa
 porażka,  fot. J.Morawski
Drugie moje zdziwienie to brak Filipa. Powinien być przede mną. A po nim nie było żadnego śladu. Najpierw czekałem, potem zadzwoniłem, Filip nie odbierał. Znaczyło to że jeszcze jest na trasie. Trzecie moje zdziwienie to liczba zawodników, która kończyła trasę po mnie. Było ich zadziwiająco dużo. Usiedliśmy z Oskarkiem na ławeczce i czekaliśmy na Filipa. Czekaliśmy i czekaliśmy. Powoli zaczęło robić nam się zimno, Filipa jednak dalej nie było. Podeszliśmy nawet do ostatniego PK ale tam też go nie wypatrzyliśmy. W końcu około godziny 20.10 Filip zadzwonił. Biedny był całkowicie zabłądzony, dotarł tylko do PK8. PK9 okazał się dla niego nie do zdobycia. Miał nawet problemy z dotarciem do bazy.Powiedział, że jest przy jakimś murze a wokół niego nikogo nie było. Razem z Oskarem czekaliśmy na niego jeszcze kilka dobrych minut. Oczywiście Filip nie zaliczył trasy,  jako pierwszy z naszej rodziny został zdyskwalifikowany w zawodach na orientację.
Już wszyscy razem poszliśmy do bazy. Sczytaliśmy chipy. Miałem jeszcze obawy, że mogliśmy z Oskarem coś pomylić ale moje obawy były bezpodstawne. Z wydruków dowiedzieliśmy się, że Oskar był drugi w swojej podgrupie a ja zająłem 14 miejsce spośród 41 zawodników w mojej podgrupie. W ogólnej klasyfikacji zająłem 41 miejsce na ponad 90 zawodników, którzy wystartowali.
Po sczytaniu chipów udaliśmy się do samochodu a samochodem pojechaliśmy do domu. Na miejscu byliśmy przed godziną 21.oo. Po drodze podziwialiśmy Warszawę nocą, dwa tygodnie przed świętami Bożego Narodzenia.
Z tych dwóch pierwszych biegów na orientację wynikła jedna wielka nauka dla moich synów.  W pierwszym biegu biedny niezdarny Oskarek starał się jak mógł. Szukał sam każdego punktu, obiegł niepotrzebnie jezioro naokoło, płakał, zajął ostatnie miejsce ale dużo się nauczył. Filip jeden z szybszych biegaczy w całej grupie żerował na innych, biegł za kimś, nie korzystał z mapy był przede mną ale niczego się nie nauczył i nie wyciągnął ze startu żadnych wniosków. Na drugim biegu nauczony Oskar pobiegł dobrze, był blisko podium, Filip się zagubił kompletnie, miał nawet kłopoty z powrotem do bazy. Mam nadzieję, ze ta historia czegoś Filipa nauczy. Same talenty nie wystarczą by w życiu coś osiągnąć.
Dziwne ale jak patrzyłem na Filipa to wydawało się że to zrozumiał. Pożyjemy, zobaczymy. Najbliższy start za 4 tygodnie.

Warszawa, 14 grudnia 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz