poniedziałek, 8 października 2012

Nowy Dwór Mazowiecki, 7 październik 2012, Mazovia

...   czyli w życiu trzeba mieć trochę szczęścia.

Ostatnia Mazovia w tym roku. Właściwie wszystko jest rozstrzygnięte: Filip będzie 6, Martyna będzie 7 Oskar jedynie będzie walczył o pozycję szóstą a może być nawet dziewiąty. Jako rodzina zajmiemy ostatnie honorowane miejsce czyli 10 z minimalną szansą na miejsce dziewiąte. Martyna dostanie okulary za 12 startów a Oskar koszulkę za 13. Ja, Oskar i Martyna będziemy losować rowery. Będzie super ale od początku.
Chciałem bardzo wstać wcześnie i rano zameldować się w bazie wyścigu. Nie za bardzo wyszło. Zamiast o godzinie 6.30 wstałem po siódmej. Ogólnie atmosfera była bardzo pokojowa. Wszyscy marzyli o losowaniu.
Do Nowego Dwora przyjechaliśmy lekko po godzinie 9.oo. Ja od razu poleciałem z rowerem do serwisu bo jak zapewne pamiętacie na ostatnim wyścigu miałem problemy z przednią przerzutką. W serwsie ustawienie roweru zajęło kilka dobrych minut. Poprosili bym jeszcze sprawdził rower pod obciążeniem i tutaj skusiłem bo pomimo, że tym razem nie za bardzo rower chciał zejść na mniejsze koło do serwisu nie wróciłem i to był mój błąd, na wyścigu jechałem tylko na jednym biegu, całe szczęście, że trasa była płaska i nie za bardzo mi to przeszkadzało. Nie mogłem jednak wrócić do serwisu bo w Nurteli odżywki były z 30% rabatem a ja za dwa tygodnie będę miał HARPAGANA i 12 godzin na rowerze będę musiał przeżyć. Kupiłem odżywki za ponad 50pln a zapłaciłem jedynie 38. Triumf lepszy niż na wyścigu, nieważne, że potem gdzieś na forum czytałem, że wcześniej ceny wzrosły by dać potem 30% upust. Pod względem odżywek jestem zaopatrzony na HARPAGANA.
Na tym wyścigu testowałem także nową lokalizację kamery GOPRO. Na środku  kierownicy, a dokładnie na przedłużeniu amora. Super lokalizacja tylko kierownica odrobinę zasłania widok. Podnieś nie mogę bo jedyny element, który mi to umożliwiał uległ zniszczeniu.
Nie pisałem nic o pogodzie. Nie była najgorsza, ale mogło być odrobinę cieplej.
Na starcie stanęło lekko powyżej 1000 zawodników. Ja wystartowałem z sektora 5. Bałem się, że od razu zostanę z tyłu ale o dziwo wcale tak nie było. Powolutku przebijałem się do przodu. Ludzi było tak dużo, że prawie w ogóle nie jechałem sam, zawsze za kimś, zawsze przed kimś. Trasa była stosunkowo łatwa. Za wyjątkiem kilku wydm, drogi polne i wały przeciwpowodziowe. Stosunkowo dużo było single tracków i wszystkie były bardzo fajne. Mi po wczorajszym marszobiegu jechało się całkiem fajnie. Miałem drobny kryzys koło 50km ale w końcówce się odrodziłem. Dołączałem do coraz szybszych pociągów by na koniec wyprzedzić wszystkich zawodników z ostatniego pociągu.
Zająłem 265 na 420 startujących a co najważniejsze awansowałem do sektora 4. Tego jeszcze nie było, 4 sektor w Mazovii.
Ale najlepsze rzeczy zaczęły się po wyścigu. Dzieci zostały obdarowane nagrodami i to właściwie by nam starczyło a tu niespodzianka, losowanie rowerów dla dzieci za 12 startów i więcej. Wśród najmłodszych dzieci wygrała Martynka. Byłem tego pewny jak pani zaczęła czytać numer a było to tam " rower wylosowała osoba z numerem 11....." i tu nastała długa chwila ciszy, dopiero po krótkiej chwili padło " 20 Martynka Smejda". Martyna była niesamowicie szczęśliwa. Stanęła z rowerem na pierwszym miejscu podium i przez pół godziny pozowała do zdjęć. Rowerek super, MERIDA DAKAR CHAMPION w sklepie kosztuje kolo 1500PLN. Naprawdę zamierzałem taki rowerek kupić Martynie. Tylko Oskar miał problem " Tato ale jak my ten rowerek zabierzemy do domu?" martwił się biedny.
To był szczyt naszej radości. Potem już było tylko zimniej. Czekaliśmy do godziny 19 na dekorację klasyfikacji rodzin. Ja robiłem zdjęcia, Martynka zbierała korki do szampana a Bogusia marzła. Mimo wszystko było fajnie patrzyć na ludzi, którzy chociaż przez chwilę czuli się docenieni i cale nie pisze o tych co dostali carbonowe rowery. No i na prawie na koniec dekoracja rodzin, zostaliśmy wyczytani jako pierwsi, dostaliśmy wspaniały puchar z Cezary uścisnął nam wszystkim rękę. Dla tej chwili naprawdę warto było marznąć kilka godzin. Nie wiem czy kidy kolwiek uda nam się powtórzyć taki sukces ale to chyba nie jest najważniejsze.
Chciałbym w tym miejscu podziękować ZAMANOM i wszystkim innym organizatorom takich imprez bo na pewno zmieniły one moje życie i umożliwiły mi robić to co lubię. Dzięki bardzo.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz