wtorek, 18 czerwca 2019

Mazurskie Tropy czyli ................

................  jak dobra pogoda wpływa źle na samopoczucie.

Były to moje chyba piąte zawody tydzień po tygodniu.
Od początku wiedziałem, że będzie strasznie gorąco a w takiej pogodzie nie najlepiej mi jeździ się na rowerze.
Tym razem bazą zawodów była miejscowość Dobre Miasto leżące około 25km na północ od Olsztyna. Były to tereny stosunkowo mało mi znane.
Na rajd wyjechałem jeszcze w piątek. Podróż była spokojna ale trochę denerwująca bo pomimo późnej godziny wyjechania ruch do Mławy był stosunkowo duży. Zdążyłem się zarejestrować jeszcze tego samego dnia. Sala gimnastyczna była wielka więc nie było problemów z miejscem do spania. Byłem stosunkowo zmęczony więc po rozpakowaniu i szybkiej kolacji szybko usnąłem. Spało mi się stosunkowo dobrze długo. Start rajdu był o godzinie 8.30 więc wstać wystarczyło lekko przed godziną 7.oo. Tum razem opony napompowałem lekko powyżej 2 atmosfer gdyż zauważyłem, że większe ciśnienie rozszczelniła mi oponę na trasie.
Na starcie dostałem dwie mapy w formacie A3 i skali 1:50000. Wybór trasy przejazdu nie za bardzo był oczywisty. w związku z faktem, że większość punktów kontrolnych znajdowało się na południowym wschodzie tam skierowałem się na początek. Jechałem sam. Na początku prawie cały czas było pod górę. Na kolejnym podjeździe w lesie coś nawaliło mi podczas zmiany biegu i musiałem się zatrzymać. W związku z tym że do szczytu było stosunkowo blisko a byłem strasznie zmęczony postanowiłem podprowadzić rower. Trochę głupio bo akurat przejeżdżał organizator samochodem, zatrzymali się i spytał czy wszystko ze mną OK. Wpadka nie pierwsza i nie ostatnia. Zaraz po tym zaliczyłem pierwszy PK. Od początku zdawałem sobie sprawę, że nie mam większej szansy na dobry wynik, że przez pogodę muszę troszeczkę odpuścić. I odpuściłem ale chyba trochę za dużo. Na początku bez problemu zaliczałem kolejne PK aż dotarłem do jednego o nazwie ambona. Nie tylko ja go szukałem, Najpierw 300m odcinek po kolana w wodzie pokonałem za kilkoma innymi, młodszymi uczestnikami rajdu. Potem dotarliśmy do drogi. Trochę się zdziwiłem, że młodzieńcy pojechali dalej bo zauważyłem 300m od drogi samotnie stojąca ambonę na skraju lasu. Zawodnicy przede mną nie skierowali się do niej. Zostawiłem rower przy drodze i poszedłem w kierunku ambony. Dojecie było ciężkie. Obszar kompletnie dziewiczy, chwasty do pasa, woda w butach. Dodatkowo pomiędzy droga a amboną była rzeczka którą musiałem przekroczyć, szczęśliwie na rzeczce bobry pobudowały tamę. Już wcześniej stwierdziłem, że bobrze tamy to solidne konstrukcje i śmiało można po nich przekraczać największe rzeczki. Jak dochodziłem do ambony byłem prawie pewny że żadnego PK tam nie będzie ale szczęśliwie się myliłem. W lesie przy ambonie wisiał czerwono biały przestrzenny znak PK. W drodze powrotnej przekonałem się że nie byłem jedynym powątpiewającym w istnienie tutaj PK. Zawodnik, który za mną podążał bardzo się zdziwił gdy mu powiedziałem, ze ta droga rzeczywiście prowadzi do celu.
Dalej jazda była bez większych przygód. Rzeczywiście było bardzo gorąco. Na punkcie żywnościowym wypiłem ponad litr wody i odpocząłem. Tak mocno odpocząłem, że po wyjeździe z niego minąłem drogę w którą powinienem skręcić. Nie wyszło to najgorzej bo pojechałem drogą równoległą co prawda musiałem się cofnąć500m  ale i tak okazało się to być znacznie prostsze rozwiązanie nawigacyjnie. Trochę się zdziwiłem bo własne przy tym punkcie spotkałem znajomego ojca z córką ( z LICZYRZEPY) tym razem przemierzających teren na piechotę. Potem trochę zbłądziłem, szczytu górki szukałem w dolinie, straciłem kilkanaście minut ale sam się zorientowałem, że błądzę.
Potem pojechałem dalej, droga która przy gospodarstwie prawie zanikła. Stanąłem i wtedy dołączy ł do mnie mistrz, popatrzył na wąsko przetarta ścieżkę i stwierdził, że dalej to może być tylko gorzej i się wycofał. Ja postanowiłem pojechać dalej. Tym razem to mistrz zbłądził.Droga była nie przetarta ale wyrobiona ścieżką zjechałem spokojnie do drogi asfaltowej. Zyskałem dużo.
Niestety znowu błędnie rozplanowałem drogę. Za szybko zamknąłem pętlę. Miałem PK do samej mety ale do bazy przyjechałem półtorej godziny przed limitem. Powinienem powiększyć pętlę i zaliczyć dodatkowo 3-4 PK ale gdy to zauważyłem nie miałem wyjścia i pojechałem prosto do mety.
W sumie zaliczyłem 21PK z 30. Byłem w połowie stawki ale przez pogodę i błąd planowania osiągnąłem naprawdę kiepski rezultat.
Niestety cały czas czuję, że nie ta kondycja. Brak treningów i wiek robi swoje. Dodatkowo cały czas mam problem z kołami bez dentkowymi. Tym razem musiałem podpompować przednie koło, chyba tylko jeden raz ale to jeden raz za dużo.
Do domu wróciłem jeszcze tego samego dnia.

Janki, 18 czerwca 2019

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz