sobota, 14 listopada 2015

Szago, Osiek ............

.....................  czyli  moje przygotowania do Harpagana.

Baza rajdu była w Osieku, dokładnie w tej samej szkole co ostatnie zawody jesienne. Start był o godzinie 8.oo. Do Osieku miałem z domu dwie godziny i 30 minut samochodem. Postanowiłem pojechać dzień wcześniej i przespać się na miejscu, Wyjechałem koło godziny 20. Niestety kilka minut przede mną koło Kutna był wypadek i stałem na autostradzie w korku koło 2 godzin. Do bazy dotarłem lekko po północy. Akurat dobrze, zrobiłem posłanie, trochę zjadłem i poszedłem spać. Spałem całkiem nieźle, obudziłem się około godziny 6:30. Najpierw powalczyłem o kibel a krótka kolejka wynikała z małej liczby oczek. 
Był to mój pierwszy rajd na którym nie wydawali zawodnikom  numerów startowych. Chyba złośliwie bo właśnie zacząłem skanować wszystkie moje numery startowe.
Była jeszcze jedna niespodzianka. Mapy dostaliśmy na dwóch kartkach A4. Obejmowały one tereny na południe od Osieku. Niestety mapa była lekko przekoszona i na górze mapy zamiast północy był kierunek północno-wschodni. Zanim się zorientowałem co jest grane to trochę się pogubiłem. Chociaż to nie był główny powód mojej pierwszej i największej wtopy. Już przed startem podjąłem decyzję, że najprawdopodobniej nie będę w stanie zaliczyć wszystkich PK więc powinienem skupić się na tych najbardziej wartościowych za 4 i 3 punkty. Punkty takie jak zawsze na Szadze były umieszczone w jednym miejscu, najbardziej oddalonym bazy zawodów. Tam się też skierowałem. 
Do pierwszego PK zdecydowanie dojechałem pierwszy, zgubiłem się przez mapę. Pojechałem za daleko. Zatrzymałem się i zacząłem myśleć. Lekko się cofnąłem. Gdy się cofałem minął mnie staruszek, który bez namysłu skierował się na bagna. Ja byłem bardziej ostrożny. Szczęśliwie dojechała kolejna dwójka zawodników, która wskazała mi szukany punkt. Niestety ja wcześniej go minąłem. Straciłem blisko 25 minut. Dodatkowo nie podjąłem ryzyka i zamiast skrótem pojechałem drogami bitymi na około. Dotarłem do kolejnego PK. Był strasznie schowany, Dziwne kierunki na mapie nie ułatwiały zadania. Dalej szło mi już gładko. W zasadzie bezproblemowo zaliczałem kolejne PK. Przy wąwozie spotkałem Liszkę. Wyprzedził mnie na asfalcie pokazując uszkodzony wspornik przy kierownicy. Mu też kierunki zamieszały i nie zauważył jednego PK.
Zrobiłem kilka drobnych błędów ale na ogół inni zawodnicy pozwalali odszukać mi właściwą drogę. Piękna była dolina małej rzeczki. Źle oceniona odległość zmusiła mnie do spaceru wzdłuż jej koryta. Super widoki i jaka radość ze znalezionego PK, niezapomniane. 
Chciałem jechać szybciej niż normalnie i nawet na początku mi się to udawało. W końcu moje Moje nowe buty NORTHWAVE w końcu mnie nie męczyły. Włożenie póki w buty po prostu zadziałało. 
Kryzys nadszedł po około 50km. Było mi ciężko ale jakoś się przełamywałem, ale gdy było już naprawdę ciężko to po prostu prowadziłem rower. 
W sumie wszystko ułożyło mi się fajnie. Po zaliczeniu wszystkich PK o wadze 3 i 4 punktów w drodze powrotnej do mety miałem jeszcze cztery PK o łącznej wartości 6 oczek. Zaliczyłem wszystkie i 10 minut przed 16 byłem na mecie. 
Posiłek był super, zawsze lubiłem grochówkę a ta naprawdę był pyszna. Trochę się spieszyłem bo  bardzo chciałem obejrzeć 30 kolejkę ekstraklasy. Udało mi się w domu byłem o 18:30.
W sumie nie poszło mi najgorzej. Uplasowałem sie w środku stawki. Zdobyłem 46punktów z 54 możliwych, Niestety przejechałem tylko 90km co w kontekście HARPAGANA nie jest dobrą zapowiedzią. 
Warszawa, 11/4/2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz