wtorek, 24 listopada 2015

Nawigator .......

.......  czyli rajd w najbliższej okolicy.

Jestem w szpitalu po operacji a tekst ten piszę na telefonie. Operacja ponoć się udała, wycięli mi dwie torbiele koło jąder. Dzisiaj trochę mnie boli ale najważniejsze jest, że jutro wychodzę.
I tutaj kończę z teraźniejszością a krótko opisze mój ostatni rajd rowerowy w roku 2015. Rajd był super. Szkoda, że tak mało rajdów jest na Mazowszu. Wyjechałem po godzinie 7, zabrałem rower z Zapustnej, przejechałem rowerem 85km i wróciłem przed godziną 19. Super.
Na miejscu startu byłem po godzinie 8, start rajdu był o godzinie 9. Ledwo co zdążyłem. Wystartowało około 20 zawodników. Na początku myślałem nawet, że będę walczył o podium ale pojawienie się na liście startowej Witkowskiego i Brudło przekreśliły moje marzenia już długo przed startem. Najważniejszy błąd zrobiłem na samym początku, po wybraniu trasy pojechałem za grupką zawodników także jadących w kierunku tego samego PK. Zawierzyłem im a oni, zapewne miejscowi za bardzo pojęcia o orientacji nie mieli. Po ich pierwszej pomyłce dalej pojechałem sam. Ale zrobiłem to niezbyt roztropnie i zamiast 15 minut szukałem 20PK ponad godzinę. A punkt był naniesiony na typowej mapie na orientację w skali 1:15 000. Samo przeliczanie skali zajęło mi dużo za dużo. Dopiero powrót to drogi głównej i wybór trochę innego rozwiązania doprowadził mnie do celu. Trochę szkoda tych  60 minut ale tak się kończy błąd na początku. Powinienem się także poduczyć trochę czytania typowych map na orientacje.

Dalej poszło już prosto. Najpierw zaliczyłem pozostałe trzy punkty z mapy w skali 1:15000 czyli takiej do biegu na orientacje a następnie przeszedłem do normalnej mapy w skali 1:50000. Myślałem, że będzie  20PK, nie liczyłem tylko po kolei je zaliczałem. W pewnym momencie tylko trochę się zdziwiłem, że do końca zostało już ich tylko sześć. Wtedy uwierzyłem, że mogę zliczyć je wszystkie przed zmierzchem, przyspieszyłem nie chciałem za bardzo zatrzymywać się i zakładać dodatkowe oświetlenie. Tym bardziej, że zacząłem mieć wątpliwości czy mam je w plecaku, chociaż plecak jak zawsze był cholernie ciężki. Dodatkowo spostrzegłem, że podąża za mną trójka konkurentów. Bardzo chciałem być przed nimi na mecie. Na przedostatnim punkcie mieli do mnie tylko kilka minut straty, po zaliczeniu przeze mnie punktu ostatniego  ta przewaga znacząco wzrosła.
Dziwną historię miałem na jednym z ostatnich PK. Organizator umieścił go wrednie pod mostkiem a dokładnie na środku. Nie było możliwe dostać się do niego  bez zamoczenia przynajmniej jednej nogi.  I tak chciałem to zrobić. Postanowiłem poświęcić prawą. Lewą nogę postawiłem na jakimś wystającym z wody elemencie a prawą dziarsko postawiłem w wodzie do kostek. I nagle zdziwienie, ochraniacz i podeszwa buta stworzyły taką szczelną osłonę, że ani kropla wody nie dostała się do środka.
Do bazy przyjechałem jak było kompletnie ciemno, o 16:24, akurat na losowanie nagród. Dziwne ale nawet wylosowałem nagrodę pocieszenia, zestaw map i przewodników o Mińsku Mazowieckim. W czasie jazdy trochę padało więc szybko się przebrałem. Opłukałam też rower a na koniec zjadłem bigos z kiełbasą, piwa nie wypiłem chociaż dostałem na jego talon. Zmartwiła mnie tylko wiadomość, że były to ostatni NAVIGATOR . Mam wielką nadzieję, że organizator zmieni zdanie wkrótce bo zgłoszenia na rok 2016 już się rozpoczęły. Muszę wspomnieć o jednym elemencie, który wkurzał mnie na każdym PK, długość linek, do których zaczepione były kasowniki. Najczęściej było to zero cm i sztywna metalowa linka. Za każdym razem żeby podbić musiałem zdejmować kartę z głowy.
Podsumowując: bardzo fajna impreza i tak blisko domu. Szkoda, że najprawdopodobniej za rok jej nie będzie.
(niestety rajd nie został zgłoszony na rok 2016).

Warszawa, szpital Magodent, 24.11.2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz