wtorek, 5 kwietnia 2016

Wiosenne 360 stopni .......

...............  czyli lepiej niż się spodziewałem.

Był to nietypowy tydzień w rowerowych rajdach na orientację. Nie było pucharu ale za to były dwa rajdy "aspiranty". Od samego początku byłem zdecydowany na start koło Warszawy. Konkurentem był rajd w katowickiem koło jeziora Goczałkowickiego. Tuż przed startem zacząłem zmieniać zdanie. Zmartwiła mnie informacja, że pierwszy raz wystartuje w rajdzie rowerowym, który na narzuconą kolejność zaliczania PK.
I rzeczywiście tak było, rajd "Wiosenne 360 stopni" był nietypowy pod wieloma względami:
1.  rzeczywiście kolejność zaliczania PK była narzucona od samego początku do samego końca,
2.  do zaliczenia była największa liczba PK, 38 na dwóch pętlach,
3.  w sumie otrzymałem 6 map w formacie A3, wszystkie w skali 1:15000.
Pogoda była wspaniała, bo dosyć długiej "wiośnie" w końcu zrobiło się trochę cieplej i słońce świeciło od wschodu do zachodu.
W związku z tym że do bazy miałem stosunkowo blisko, około 30 minut samochodem, ledwo co zdążyłem na start, przyjechałem 20 minut przed startem ale zdążyłem się zarejestrować i przygotować razem z rowerem do startu.
Na moim dystansie wystartowało około 20 konkurentów.
Taktykę miałem prostą, na początek nie patrzeć na mapę tylko ruszyć za czołówką. Trochę się zdziwiłem bo już 2PK zaliczałem samotnie, ale zdecydowanie byłem w czołówce. Przy 4PK dogonił mnie Hołdakowski i tu pierwsze rozczarowanie, nie ma PK. Podobnie było przy 6PK ale dopiero na nim straciłem bardzo dużo. Szukając go w leśnym dołku odjechałem jako jeden z ostatnich. Dalej było już lepiej, większość trasy pokonywałem samotnie. Dopiero na drugiej pętli miałem  do towarzystwa dwie pary. Raz ja jechałem za nimi, czasami oni podążali moim śladem. Dopiero po przeczytaniu wyników dowiedziałem się, że w jednej z tych par była BLANKI z Białej. Zdecydowanie lepiej jeździ ode mnie na rowerze ale w odszukiwaniu punktów i do nich dojazdów to możemy już konkurować. W sumie trasa była fajna, aż dziwne że pod Warszawą można aż tyle kilometrów przejechać w lesie i na polach. Niestety nowe buty NORTHWAVE znowu nie zdały egzaminu, chodzenie było istną katorgą dla moich kostek. Muszę coś z tym zrobić i na pewno muszę kupić normalne buty rowerowe chociaż  nie jest to takie ciężkie (pisze we wtorek a wczoraj kupiłem bardziej letnie NORTHWAVESY).
Przygody były. Razem z Blank władowaliśmy się na teren prywatny, właściciele byli PISowi i przez podwórko nas nie puścili tylko darli się przez cały czas by zdradzić im organizatorów. Byli młodzi i wydaje się, że wykształceni ale chyba Blank miała rację prawdziwi Warszawscy PISowcy.
Schodzenie i wchodzenie na rower bardzo mnie zmęczyło, w końcówce najpierw wyprzedziła mnie para z Blank a przy dojeździe do mety ostatnia para.
Byłem ostatnim zawodnikiem, który zaliczył wszystkie 38PK a że zaliczyli je prawie wszyscy zawodnicy zająłem 19 miejsce na 20 sklasyfikowanych.
Ale było fajnie, Igor się spisał. Dobiło mnie tylko jedno wydarzenie. Na trasie zgubiłem moją kochaną opaskę mierzącą aktywność GARMINA, 650pln poszło się jebąć. Trudno jest bez niej żyć. Muszę szybko uzupełnić braki.
W sumie w 10 i pół godziny przejechałem ponad 10km zaliczając po drodze 38PK. Był to mój drugi rajd w tym roku na którym zebrałem wszystko, oby było ich więcej. SZAGO na pewno takie nie będzie.

Obywatelska, 5 kwiecień 2016



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz