czwartek, 28 kwietnia 2016

BIKE ORIENT Strawczyn .........

.............  czyli trochę pechowo ale jak zawsze fajnie.

Nie jest to impreza zaliczana do Pucharu Polski w Rajdach Rowerowych na Orientacje ale komercyjnie to przewyższa ją chyba tylko HARPAGAN. Tym razem impreza odbyła się w miejscowości Strawczyn koło Kielc.
Z domu musiałem wyjechać koło godziny 7. Na miejscu byłem kilkanaście minut po godzinie 9. Lokalizacja startu fajna w ośrodku sportowym niedaleko zalewu na którym akurat odbywały się zawody na paralotniach.
Jedyna wada to tylko dosyć duża odległość pomiędzy parkingiem a startem zawodów. Miałem mało czasu na przygotowanie się. Trochę sie spieszyłem i tradycyjnie się pomyliłem. Tradycyjnie bo podobne problemy miałem przed startem na tych samych zawodach. Licznik krótkich odległości źle umieściłem w gnieździe i to tak nieszczęśliwie, że pomimo kilku prób nie mogłem wyciągnąć licznika z gniazda. Użyłem narzędzia i wyłamałem ząbek w liczniku co spowodowało, że jego ponowny montaż stał się niemożliwy. Szczęśliwie miałem licznik awaryjny. Musiałem ustawić obwód koła i to mi się udało i zamontować licznik. Udało się. Nowy licznik zadziałał jeszcze przed oficjalnym startem. Na starcie staneło ponad 200 uczestników. Na trawie wokół sceny położonych zostało ponad dwieście map. Trzy minuty przed godziną 10 mapy zostały podniesione. Na tych zawodach mapy naprawę są fajne. Nie na daremno jednym ze sponsorów imprezy jest firma COMPASS. Na mapie w skali 1:50 000 umieszczonych było 20PK. Każdy kto zaliczył ponad 10PK klasyfikowany był do dystansu GIGA, reszta do MEGA. Długo się nie zastanawiałem już po 2 minutach wybrałem sobie kierunek i strategię na trasę. Ruszyłem jako jeden z pierwszych, Już na początku zdziwiłem się, ze tak niewielu zawodników podąża w tym samym kierunku. Po przejechaniu około 2km zorientowałem się, że pomyliłem kierunki, zamiast na północ pojechałem na południe. Musiałem zmienić strategię, postanowiłem zaliczyć wszystkie PK. Wydawało się to ciężkie ale możliwe.
Pierwsze 2 PK zaliczyłem bez większego problemu, Wystarczył krótki zjazd z drogi głównej do lasu i punkty były zaliczone. Mapa była bardzo fajna, tak fajna, że rzadko korzystałem z nowego licznika. Kłopoty zaczęły się na trzecim PK. Najpierw skomplikowany dojazd, potem poszukiwanie w lesie. Nie byłem sam ale najpierw minąłem PK, potem długo myślałem, wróciłem się i dzięki koledze znalazłem miejsce lokalizacji punktu kontrolnego. Potem ruszyłem leśną drogą na wschód i dotarłem do drogi asfaltowej. Już przed drogą asfaltową poczułem, że tu kiedyś byłem a dokładniej, ze jeden z PK na moim drugim rajdzie był schowany w tej okolicy. Szukałem go długo temu wtedy tą okolice dobrze poznałem, Żeby było ciekawiej to kolejny PK był zlokalizowany dokładnie w tym samym kamieniołomie, którego szukałem długo kilka lat wcześniej. Powiem szczerze, wyraźnie historia ułatwiła mi dotarcie do tego PK. Do następnego PK wybrałem dłuższą ale bardziej wygodną drogę. Pomimo 8km dotarcie do niego zajeło mi mniej niż 30 minut. Następny PK sprawił mi małe kłopoty w końcowej fazie. Musiałem podejść pod górkę z której wcześniej zjechałem i tam znaleźć dół w którym zlokalizowany był kasownik. Dotarcie do kolejnego PK było przyjemne do momentu górki na której zlokalizowany był PK. Musiałem podejść pod górkę. Było ciężko, Dodatkowo miałem problemy ze znalezieniem PK. Tutaj zrobiłem chyba pierwszy poważny błąd. Zamiast pojechać na północ w kierunku kolejnego PK. Co prawda droga była asfaltowa ale drugi raz musiałem się wspinać na tą samą górkę. Dodatkowo musiałem się cofać bo źle pojechałem na skrzyżowaniu. Inni zawodnicy wskazali mi jak dotrzeć do kolejnego PK. Na kolejnym PK znajdował się bufet. Zjadłem kilka pomarańczy i pojechałem dalej. Kolejny PK znajdował się nad rzeką. Dotarłem do niego bez większego problemu. Tutaj popełniłem chyba kolejny błąd. Zdjąłem buty ze skarpetami, pokonałem rzekę i niewielkie bagienko. Dotarłem do drogi, wjechałem do lasu i zabłądziłem. Trochę czasu czasu zajeło mi odszukanie właściwej drogi. Wiedziałem już, że wszystkiego nie uda mi się zaliczyć. Miałem trochę więcej niż 2 godziny, postanowiłem zaliczyć jeszcze 4 PK. Pierwsze 2 PK były łatwe tylko dużo trzeba było jechać. Ostatnie 2 PK znajdowały się na górkach, nie byłem w stanie podjechać, musiałem prowadzić rower ale się udało. Na metę dotarłem 10 minut przed limitem. I tu się zdziwiłem po raz pierwszy dostałem duże dobre bezalkoholowe piwo DRESDENER. Drugie zdziwienie to posiłek, duży schabowy, frytki, sałatka i kompot. Też powyżej przeciętnej. Nie czekałem na zakończenie, nie uczestniczyłem w losowaniu. Spakowałem się, trochę popatrzyłem na lotniarzy. W domu byłem przed godziną 22.
Zawody poszły mi lepiej niż myślałem, pomimo pomyłki na początku zająłem 31 wśród ponad 200 startujących,
Zapomniałem napisać, że  był to mój pierwszy rajd w nowych butach. Buty OK ale nie rewelacja.
Pogoda była super, słońce i około 15 stopnii celcjusza.

Obywatelska, 28 kwiecień 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz