wtorek, 7 lipca 2015

Bike Orient Przysyucha czyli ........

............  jak blisko może być ciężko.

Tego się nie spodziewałem. Marzyłem o zaliczeniu wszystkich PK a skończyło się na 13 z 20. Sportowo to kolejna moja prawdziwa klęska. Rekreacyjnie było super.
Najbardziej zdziwił mnie teren. Przysucha to miejscowość oddalona około 100km od Warszawy, pomiędzy Radomiem i Opocznem. Baza zlokalizowana była w jednym z ośrodków wypoczynkowych nad zalewem.
Najważniejsze był dla mnie był mój pierwszy start na moim nowym rowerze CAMBER. Rower jest super. Dużo wyższy od EPICA. Przygotowałem go sam do startu. Niestety dwa razy mi spadł łańcuch bo źle ustawiłem zakresy przerzutek. Po za tym rower spisał się w przeciwieństwie do mnie znakomicie. Szedł jak czołg przez najcięższe leśne ścieżki.
Ogólnie zacząłem nieźle. Pierwsze 5Pk zaliczyłem w półtorej godziny. Problemy ogromne zaczęły się na szóstym PK. Zamiast trochę naokoło pojechać drogami postanowiłem przedzierać się przez lasy. Już na początku za daleko pojechałem szlakiem w efekcie czego straciłem zupełnie kontakt z mapą. Mogłem go jeszcze odzyskać przy krzyżu ale byłem tak daleko od miejsca gdzie myślałem, że jestem że nie zauważyłem go na mapie. Chociaż on był znalazłem go dopiero w dom. Potem było juz tylko gorzej. Starałem się jechać na azymut. Chciałem wjechać na stawy ale nie wcelowałem. Po niemal godzinie jazdy spotkałem innego rowerzyście. On już zaliczył PK19. Niestety nie był w stanie powiedzieć mi gdzie jestem. Po długiej rozmowie określił jedynie kierunek i odległość do PK, około 1km. Pojechałem we wskazanym kierunku. Dojechałem do grupy innych zawodników. Myślałem, że oni też szukają 19 ale oni chyba już je zaliczyli. Kompletnie nie wiedziałem gdzie jestem. Wybrałem dwóch zawodników i pojechałem za nimi. Po kilkunastu minutach zorientowałem się, że oni najprawdopodobniej już zaliczyli PK i że do PK19 już nie dotrę. Jadąc z nimi zobaczyłem coś niesamowitego. Na wąskiej leśnej drodze porośniętej wielkimi drzewami wyleciała nagle ogromna czapla szara. Przeleciała nad naszymi głowami około 3m, widok był niesamowity, ptak ogeomny a wszystko tak blisko. Jak w powieściach Tolkiena. Śledziłem ich aż dotarliśmy do kolejnego PK. Była to PK8. Następnie popełniłem kolejny błąd. Samodzielnie wybrałem dłuższą drogę oi do tego jeszcze ciężko przejezdną. Namęczyłęm się bardzo a na PK dojechałem później niż inni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz