środa, 22 stycznia 2014

Falenica, Biegi Górskie, edycja 3

... czyli tak właściwie test mojej nogi.

Był to kolejny piękny dzień tej zimy. Temperatura powyżej zera. Brak jakichkolwiek opadów. Czego mozna więcej wymagać od pogody 11 stycznia.
Do Falenicy pojechaliśmy całą rodziną. Kobiety do towarzystwa i mężczyźni do biegu.
Na miejsce startu przyjechaliśmy lekko przed 11. Samochód zaparkowaliśmy przy kościele, na trawniku, tam gdzie zawsze. Nie musieliśmy się rejestrować. Od razu poszliśmy na start. Ja aż do samego startu zajęty byłem robieniem zdjęć. Ja nawet trochę pokłuciłem się z Martynką o aparat fotograficzny. Nie wiem dlaczego Martynka chciała zrobić zdjęcia psów akurat wtedy kiedy aparat był w moim posiadaniu. Organizatorzy troszczkę uporządkowali zawody. Wprowadzili niwą grupę startową, tych z kolorowymi mnumerami. Nasza sytuacje nie uległa zmianie. Wszyscy razem startowaliśmy w ostatniej grupie.
Ja cel miałem jasny. Po skręceniu nogi dwa tygodnie wcześniej chciałem tylko dobiec do mety bez żadnych kontuzji. Na nogę założyłem sobie opaskę adidasa. Wiedziałem, ze pomimo sprzyjających warunków nowego rekordu trasy nie ustanowię. Chłopcy też byli jacyś rozkojarzeni. Nie wyglądali na takich co pobiegną lepiej niż ostatnio. Bieg potwierdził moje przewidywania. Filip uplasował się w pierwszej dziesiątce ale czas miał o blisko 30 sekund gorszy od swojego rekordu. Oskar też pobiegł też poniżej swoich możliwości ale przynajmniej nie umierał na mecie.
Ja wystartowałem jako jeden z ostatnich. Biegłem ostrożnie. Cały czas myślałem o swojej prawej stopie. Oskara wyprzedziłem na drugim podbiegu. Na trzeciej górce zorientowałem się, że biegnę głównie w towarzystwie dzieci i kobiet. Lekko przyspieszyłem. Jak zawsze liczyłem kolejne podbiegi, chociaż nie było to już tak konieczne bo trasę już trochę znałem. Nie mogę powiedzieć, że biegło mi się lekko. Od piątej górki bałe się, że będę musiał się zatrzymać. Dobiegłem. Noga wytrzymała. Czsa nie był rewelacyjny ale noga była najważniejsza. Po zaliczeniu mety. Usiadłewm na górce. Do mnie dosiadł się Filip i Oskar jak tylko zaliczył metę. Bogusia zrobiła nam zdjęcie.
Oprócz przetestowania nogi miałem jeszcze jeden cel. Chciałem bardzo przetestować mój nowy objektyw systemu 4/3. Gdy tylko trochę odpoczełem wziąłem aparat i tym razem sam poszedłem na najbliższą górkę. W moim ulubionym miejscu cyknąłem prawie tysiąc zdjęć na różnych ustawieniach. Niestety w domu się ukazało, ze zdjęcia znowu za bardzo nie wyszły i to chyba nie tylko przez sprzęt ale głównie przez mój brak umiejętności. Długo jescze muszę ćwiczyć by zaspokoic swoje oczekiwania. W domu poznałem dwa nowe ustawienia mojego aparatu. Przetestuje je na następnych biuegach.
Po sesji fotograficznej wróciłem na linię mety. Stąd wszyscy razem ruszyliśmy do baru gdzie dzieci lekko się zasilili. Ja nic nie zjadłem.
Przed dotarciem do domu pojechaliśmy jeszcze do KOMUPTRENIKA na Towarowej by odebrac zakupiony odkurzacz.

Poznań, 22 stycznia 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz