niedziela, 6 października 2013

Płock, Mazovia finał, 5 październik 201

.........   czyli maraton w którym trochę się poddałem.

W tym roku finał MAZOVII zaplanowany był w Płocku. Kilka tygodni wczesniej zaliczyłem Płock startując w Poland Bike. Wiedziałem, że trasa MEGA wcale nie będzie łatwa a jak na Mazowsze można napisać nawet stosunkowo trudna tym bardzziej, że za wyjątkiem startu i metu poprowadzona została bardzo podobnymi ścieżkami i drogami w dolinie rzeki Skawy.
Niestety przez mecz Filipa na finał mieliśmy lekko zdekompletowaną rodzinę. Cały czas walczyliśmy o 8 pozycję w klasyfikacji rodzin. Teoretycznie mogliśmy nawet spaść o dwie pozycje. By spać spokojnie powinniśmy uzyskać jak najlepszy rezultat w Płocku. Jeszcze bardziej wątpliwe było 4 miejsce Oskara w klasyfikacji generalnej. Co prawda bronił tej pozycji ale zawodnik bedący na piątej pozycji miał dużą szansę na jego wyprzedzenie szczególnie jeżeli Oskar nie pojedzie najlepiej.
Do Płocka wyjechaliśmy stosunkowo wcześnie. Bardzo chciałem przed startem z dzieciakami przejechać trasę HOBBY. Udało się, w Płocku byliśmy lekko po godzinie 9. Szybko ropakowaliśmy rowery, przybraliśmy rowerowe szaty i ruszyliśmy na linię STARU-METY. Znajdowała się ona tuż przy nowej hali widowiskowo sportowej, w której dzień wcześniej Wisła Płock grała mecz w lidze mistrzów. Domyślałem się, że finał Mazovii będzie w środku tej nie najbrzydszej areny.
Po skorzystaniu z kibelków ruszyliśmy na trasę całą czwórką. Zgodnie z opisem dystans HOBBY miał być stosunkowo krótki, około 6km. Pierwsze 4km to jazda szerokimi asfaltowymi drogami. Trochę stosunkowo ciężkiego MTB było w końcówce. Zjazd wąską nierówną ściweżką z dwoma powalonymi drzewami mógł stanowić dla Martynki lekki problem. Zapewne jeszcze większym problemem podczas wyścigu bedzie podjazd 500m przed linią mety. Niestety Martynka nie radzi sobie jeszcze z przerzutkami. Dodatkowy problem to przednaia przerzutka, wrzucenie na największy tryb łańcucha to na jej rowerze nie lada problem. Martynka sobie po prostu nie radzi.  W serwisie, gdzie pomylili Martynkę z chłopcem, powiedzieli, że jedynym rozwiązaniem jest wymiana linki. Bedę musiał to zrobić w przerwie zimowej. W każdym razie przejechaliśmy cały dystans HOBBY na pewno z korzyścią dla Oskara i Martyny ale o tym jak dzieci pojechali napiszę na końcu.
Ja już przed startem nie byłem pewny jaki dystans przejadę. Z jednej strony zdrowy rozsądek mówił "przejedź MEGA", z drugiej strony ogólne zmęczenie i chęć obriony 8 miejsca w klasyfikacji rodzinnej podpowiadał "wybierz FITa".
Startowałem z sektora piątego. W ramach uatrakcyjnienia imprezy na start zaproszona została GUNN-RITA, norweska zawodniczka MTB, która osiągneła w MTB znacznie więcej niż Wołoszcowska. Nioestety startowała z pierwszego sektora i nie miałem okazji pojechać nan jej kole nawet przez chwilę. Pierwsze kilometry prowadziły po szerokich asfaltowych drogach ale na około 3 kilometrze wiechaliśmy na kilkuset metrowy odcinek bruku. Co poniektórzy uciekli na wąski chodznik, ja jechałem środkiem, zdecydowanie było szybciej ale co się napodskakiwałem to moje. Duża prędkość i bruk zrobiły swoje, wydawało mi się, ze nawet full nie za bardzo mi pomógł. Po zjechaniu z bruku ręce miałem jak galareta.
Jechałem szybko, powiniene nawet napisać za szybko. Zdecydowanie pomogło mi to w podjęciu decyzji, FIT czy MEGA. Na 20km gdzie był rozjazd byłem już nieźle zmęczony. Za wybraniem FITA przemawiało, klasyfikacja rodzinna, nie wymieniony łańcuch ale przede wsztstjkim zmęczwenie ogólne i zmeczenie tym etapem. Drugi raz w rym roku zaniast MEGA wybrałem FITa. Niestety na moje nieszczescie FIT był dłuzszy niż podawał organizator a MEGO zrobiło sie krótsze. Chociaż końcówka była łatwa mnie jechało się ciężko, wyprzedziło mnie kilku zawodników w tym Pan ....... . Meczyłem sie do samej mety. Całe szczęście, że nie zostałem dogoniony przez dystans MEGA. Finiszowałem samotnie. Nie byłem z siebie zadowolony. Klasyfikacja rodzinna to jedynie wymówka. Tak naprawdę to stchurzyłem. Przegrałem z samym z sobą. Zająłem 165 miejsce na 281 zawodników, którzy dojechali do mety.
Z jednej strony szkoda,  że coś sie zakończyło z drugiej strony byłem juz trochę przemęczony, będę mógł poświęcic więcej czasu mojej drugiej pasji, rowerowych rajdach na orientacje.
Teraz czas na dzieci. Oboje szczęśliwie dojechali do mety i to jest najważniejsze. O Martynie w zasadzie to wszystko. Niestety brak techniki, mały rowerek pozbawił i wiek pozbawiły ją w tym roku walki o jakiekolwiek trofea w Mazovii. Niestety śmiem twierdzić, że za rok też nie będzie walczyć o podium ale może się mylę. Zdecydowanie muszę nauczyć ją posługiwac się przerzutkami. Prawdopodobnie to samo napisałbym rok wcześniej o Oskarze a tu niespodzianka, chłopak przeszedł samego siebie, kilka razy byłm na podium, w Ełku nawet wygrał, w generalce uplasował się na czwartej pozycji. Trudno będzie komukolwiek powtórzyć tegoroczne wyniki Oskara. Zapomniałem dodać, w Płocku był drugi i obronił 4 lokatę w generalce o 0,5pkt. Brawo synu.
Niestety w Płocku przyjechanie mnie na metę nie kończylo imprezy. Zostaliśmy na dekoracje. Ja zajełem się robieniem zdjęć, cyknełem ich ponad 1000 a Bogusia z dziećmi po prostu czekali. Niestety w tym roku nie udało nam się wylosować roweru ale przywieźliśmy kilka pucharów:
- Martynak za 8 miejsce w klasyfikacji generalnej,
- Oskar za 4 miejsce w klasyfikacji generalnej,
- Rodzina za 8 miejsce w klasyfikacji generalnej,
- Ja za 8 miejsce w super klasyfikacji.
Było to moje drugie trofeum indywidualne wywalczone w wyścigach rowerowych. Kilka lat wcześniej udało mi się stanąć na trzecim stopniu podium w wyścigach LEGII ale wtedy startowało tylko 5 zawodników. Tutaj byłem 8 wśród tysiąca najlepszych kolarzy MTB na Mazowszu. Nieważne, że honorowali w tej klasyfikacji zawodników, którzy przejechali najwięcej kilometrów we wszystkich cyklach Zamany w roku 2013. Ja zrobiłem ich 1455.
Do domu wyjechaliśmy po godzinie 17:00.

Janki, 4 listopad 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz