sobota, 22 kwietnia 2017

Miało być dobrze .............

............. czyli wyszło jak wyszło.

52 Harpagan, Człuchów, 22 kwietnia 2017

nie był to mój kolejny najbardziej udany start w HARPAGONIE.
Już początek był straszny. 100km przed bazą zaczęło padać. Padało strasznie a do tego wszystkiego jeszcze ten mocny, porywisty wiatr. Samochód zaparkowałem w błocie. Dwa razy musiałem wyjść z tego bagna. Zdążyłem się zarejestrować po przyjeździe. Na sali gimnastycznej tłoczno nie było. Wcisnąłem się ze swoim legowiskiem pomiędzy uczestników w drugim rzędzie od ściany. Przed snem zjadłem jeszcze kolacje i porozmawiałem z sąsiadem. Okazał się być Anglikiem i planował przebiec 25km.
Z wielką obawą obudziłem się o godzinie 5.oo. Na sali gimnastycznej panował lekki półmrok. Ale było dobrze. Wydawało się, że deszcz jeszcze już nie padał, nie tylko się wydawało, tak było naprawdę, niestety w prognozie pogody opady były przewidywane pomiędzy 3 a 5 godziną. Chyba za bardzo wziąłem sobie tą prognozę do serca. Niestety wiać nie przestało. A siła wiatru była straszna, jeszcze nigdy przy takim wietrze nie jeździłem.
Na start zdążyłem. Ubrałem się ciepło i słusznie bo było zimno a wiatr był naprawdę zajebisty.
Już na starcie wybrałem zły wariant trasy. Zamiast skierować się w skupisko PK, pojechałem do środka a potem na zachód. Całe szczęście, że był to kierunek pod wiatr, czego nawet na początku za bardzo nie dostrzegłem. Nie miałem problemu większego z odszukaniem kolejnych PK. Był tylko jeden problem, PK były stosunkowo daleko od siebie oddalone. Odległości pomiędzy punktami zwiększał bardzo silny wiatr.
Chciałem uzyskać ponad 40 punktów, przez większość rajdu wydawało mi się to nawet realne ale czym bliżej końca liczba pól tych punktów szybko się zmniejszała. Madrymi decyzjami mogłem byc blisko 40 ale wybrałem się na najbardziej na północny zachód zlokalizowany PK oczywiście maksymalnej wartości.
Niestety nie dojechałem do niego. Byłem bardzo zmęczony. Wiatr powodował, ze nawet na płaskiej dobrej drodze musiałem prowadzić rower.
Gdy wdrapałem się na stosunkowo wysoką górę i zorientowałem się, że to nie tedy droga (las i jeszcze wyższe góry przede mną), postanowiłem zawrócić. Miałem obawy czy zdążę przed limitem czasu. Do bazy miałem około 20km. Droga była dobra ale przez cały czas pod wiatr. Początek był trudny. Więcej prowadziłem niż jechałem. Końcówkę pokonywałem już w towarzystwie. Kręciłem non- stop.
Zdążyłem obronić zaliczone 32 punkty. Był to jeden z najgorszych moich startów. Możliwe, że moja dieta i tracenie wagi miały wpływ na mój rezultat. Co nie zmienia faktu, ze nie wybrałem optymalnej trasy.

Poznań, 9 maj 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz